Kocham siebie i swoje życie, ale czasem to ciężka praca.
Wszystko w życiu jest takie zwyczajne. Zwyczajne dopóki nie dotknie się tego samym sobą, swoją głębią, duszą, sercem.... Tylko wtedy staje się to niezwykle, gdy dotknie się swojego świata.
Ludzie cały czas szukają , bronią się substytutami, nie chcąc widzieć że to niepotrzebne. Chcą czegoś więcej i wiedzą że to jest, wciąż szukaj, ale nie widzą bo nie wiedzą że to wszystko jest w nas samych.
Wchodzimy w utarte schematy, ciężko nam się od nich oderwać, boimy się wyobrażeń , boimy się czegoś często tylko dlatego, "bo tak wypada" czy "bo tak już jest" nie zastanawiając się czy to są nasze prawdziwe obawy czy obawy skonstruowane przez jakieś zewnętrzne bodźce, nie nasze.
Boimy się samych siebie, a może to właśnie gdy będziemy sobą dopiero nie będziemy niczego się bać i niczego żałować?
Dlatego to ciężka praca, ale rzeczy łatwe są mało warte.
Logicznie myśląc poruszając się zgodnie z tym co tak naprawdę czujemy i myślimy nie możemy się bać i żałować...tak po prostu.
A jeśli jednak nadal się boimy i żałujemy to znaczy że dalej to nie my, że to dalej schematy, obawy i coś co zostało nam narzucone...
Większość swojego życia boję się siebie i swoich emocji, bo są zbyt silne ale to właśnie jestem ja, całą sobą..Czemu udajemy, bronimy się, blokujemy te wewnętrzne moce skoro to one przynoszą nam najpiękniejsze doznania, czemu tylko czasem pozwalamy im się uwolnić albo pod wpływem czegoś czego tak naprawdę wcale do tego nie potrzebujemy? Czemu tak świetnie oszukujemy sami siebie i w imię czego to robimy?
Wewnętrzny barometr, nigdy więcej już nie chce zejść niżej, znowu więcej widzę ....
Więc czy żałuję? I o co tu tak w ogóle chodzi?:)
O coś takiego mi wtedy chodziło. Wtedy to też były pytania retoryczne
A dziś...naprawdę się nad tym zastanawiam....chociaż wtedy stwierdziłam, że zazwyczaj niewarto.
.....a może to właśnie o to chodzi by się gubić by móc się znaleźć......albo by po prostu szukać