już 14 dni na wyjeździe, strasznie wzbraniam się przed myślą, że niebawem trzeba pakować walizkę, wysprzątać mieszkanie i przywrócić je do stanu przed zadomowieniem. Nienawidzę powrotów, mimo wszystko. Mimo tego, że tęsknie za Bożenką i za Zosieczką, którą musiałam codziennie przez tydzień oglądać na skype, bo mi jej brakowało na maksa! Dużo przygód za nami, pięknych miejsc, miast zapierających dech w piersiach. Siedzę i jem tosty i oglądam wszystkie zdjęcia jakie zdążylismy tu napstrykać... jeszcze nie wyjeżdżamy, ale ja już czuję ogromną tamę łez, która wraz ze zbliżającym się dniem powrotu pomału pęka w szwach. Dlaczego? Bo ja kocham podróże, kocham wchodzić do pociągu i wysiadać na dworcu przez który oczy wylatują z orbit, szwędać się, eksplorować, pokazywac, być przewodnikiem. Kocham Belgię za nietuzinkowe widoki miast i budowle, za ludzi - uprzejmych, uśmiechniętych, otwartych. Trochę jej nie kocham za to, że przez tydzień musiałam ubolewać bez olejku do e-papierosa, gdzie po tylu dniach, nad morzem znaleźliśmy PRZYPADKOWO sklep - królestwo epapierosów UWAGA jeden z 5 sklepów epapierosów w całej Belgii. Sklep był magiczny, kolorowe e petki, z diamentami, cudami na kiju. Poinformowałam pana, że uratował mi życie :D Miał olejki nawet o smaku fiołka <3 Pisząc notkę bucham chmurami dymu i się cieszę jak największy heroinista ever, który własnie dostał to czego chciał :D Trochę mnie męczy tutaj moja powtarzalność przy każdej konwersacji, która zaczyna się od "du ju spik inglisz?", ale wiem, że za tydzień będę za tym tęsknić gdy trafię do mojego szaroburego blokowiska gdzie jedyną najpiękniejszą "rzeczą" jest mój Zosiek biegający pod oknami, polucjący na gołębie :) Strasznie się rozpisałam, nie pamiętam kiedy miałam ochotę ostatnio tutaj tak się "spowiadać", ostatnio sceptycznie podchodzę do opowiadania ludziom co u mnie, co robię i jak się czuję, ale dziś mam to gdzieś. U mnie jest świetnie, pozdrawiam :)