Ja , Asia i John (dwa dni przed moimi 18-stymi urodzinami i ślubem tych wróbelków :*) UK mianowicie London.
Ja przepraszam, nazwijcie mnie, że jestem okropna, że nie jestem patriotką czy kimkolwiek.... ale jak tak dziś z Kathrin gadałam o języku angielskim i w ogóle to tak strasznie zatęskniłam.... tylko spójrzcie początek kwietnia a za moimi plecami już piękna magnolia gdzie u nas są pod koniec maja albo w czerwcu... te cudownie targające włosy wiatry, zieleń, cała masa malutkich "gniazdek" i Stuardowskich domków, czasem ten słynny angielski deszcz...arcy poetycki-albo tak już działa na mnie to miejsce. Ludzie, z których czerpać można inspiracji na pęczki (ale to głównie w większych miastach... street fashion na maxa). Uśmiech jaki wywoływały na twarzy moje "heart-shaped glasses"... na lotnisku w PL "ty patrz jaka wariatka ...fu co za okulary; kicz" uch.
Dziękuję za te cudowne dni przedewszystkim Grażynie i Arturowi O. , u których spędzałam ten cudowny czas- było ciepło, rodzinnie i uh w ogóle pięknie, Aśce i Johnowi bo ich ślub był jednym z powodów wyjazdu no i moim rodzicom, którzy ulegli kaprysowi rozwydrzonej 18-latki i na urodziny zabrali ją do Anglii. Chcę wrócić.... i nagnijmy trochę tekst piosenki na:
"I`m an alien,
I`m a kind of alien,
I was a Polish girl
in UK"
Farnham-Goldalming-Guilford-London <3 2009<3