bardzo dobrze że nie muszę iść dzisiaj do tej pracy której mam coraz bardziej dosyć bo gówno na razie zarobiłem, a na dodatek mam jebanego kaca tzn teraz już mi przechodzi, chyba piwo za 3,5 za bardzo się do mnie uśmiechało i przesadziłem .
Koncert był lajtowy, tzn ci pierwsi co grali jakiś hard rock metal męczyli dupę trochę ale chuj, dziewczyny fajnie zagrały, chujnia wyszła ze sprzętem ale mimo to grały więc szacun (w sobotę powtórka) , i dobrze też że Wicu się pojawił bo już myślałem ze nie przyjedzie.
Dzisiaj kolejna próba i mam zajebisty pomysł na perkusję w pewnym momencie piosenki i mam nadzieje że wypali jaram się w chuj tym że gramy coraz częściej , w głośnikach właśnie leci (Millencolin -Mr.Clean) więc czy może być lepiej xD , dobra czas się ogarnąć i w drogę
btw.(nadużywam tego skrótu) przypomniało mi się jak wczoraj wsiadłem do 3 na krowodże i słuchałem w kółko Carry You Millencolina z nowej płyty i napierdalałem parasolką we wszystko, ogólnie udawałem ze napierdalam na garach a ludzie mieli zemnie beke xD. Ale i tak nic nie pobije mojego powrotu z pierwszego ogniska kwietniowego z kutasem i swastyką na twarzy (o których nie miałem pojęcia) i uśmiechaniem się do ludzi z tymi rzeczami na ryju...