Dzisiaj od rana tłumaczę ludziom dlaczego papierosy szkodza naszemu zdrowiu, a raczej nam samym. Nawet nie wiecie ile potrafię wymyśleć argumentów w zaledwie kilka sekund! Chociaż tak naprawdę nie wiem po co to robiłam. Czasem mam wrażenie, że próbuję desperacko zwrócić na siebie uwagę... Po co? Sama zadaję soobie to pytanie, na które nie mogę znaleźć odpowiedzi. Często łapię takie dołki, kiedy chcę krzyczeć, ale głos mi ugrzązł w gardle. Niby wiem, co chcę powiedzieć, a tak naprawdę nie mówię nic. Staję się biernym "oglądaczem", tak jak widz w teatrze, bądź operze. Mam wrażenie, że nigdzie tak na prawdę nie należę. Nie znalazłam swojego miejsca na ziemi, i zazdroszczę tym, którzy w moim wieku, wiedzą, że prócz rodziny, mają na kogo liczyć. Nie wiem czy dobrze interpretuję to co się dzieje wokół mnie, ale często czuję się samotna. Szczególnie w szkole, mimo tego, że na siłę wmawiam sobie, że nie potrzebuję najlepszej przyjaciółki, brak mi jej. Nie wiem, czy dobrze to ujęłam- "jej". Nawet nie mam dobrego poglądu jaka miałaby być. Teraz w nowej szkole, od września mam nadzieję, że znajdzie się ktoś taki, kto podzielałby moje poglądy, ale dziewczyna. Bo jak już mówiłam kolegów mi nie brakuje. Czasem mam wrażenie, że nie potrafię dogadać się z dziewczynami. Jakbym była jakaś wybrakowana, bądź miała wadę. Jak zabawka, niechciana przez żadne dziecko, bo coś z nią jest nie tak... Denerwuje mnie to, gdy widzę, jak dziewczyny (najczęściej tzw. BFF) traktują się nazwzajem. Jak spoglądam na ich zachowanie zastanawiam się, czy przyjaciółka to jest naprawdę to, czego chcę. Czy nie jest to moja kolejna zachcianka, tak jak nowy kolor pokoju. Zauważyłam też, że wśród kolegów próbuję zwrócić całą uwagę na mnie. Gdy idziemy na koncert zawsze ocham się, by być w środku i żebym to właśnie ja była główną rozmówczynią. Przy nich zdobywam nagłą pewność siebie, którą tracę wśród dziewczyn. Chyba się po prostu boję.... krytyki.... odrzucenia... Sama nie wiem... Jedyne co jeszcze zabiera mi odwagę i pewność siebie to dwa magiczne słowa, które ostatnio zostały wypowiedziane w sotsunku do mnie. "Kocham cię". Uważam, że my, jako 16-latkowie nie wiemy co to miłość. Możemy się zauroczyć, ale nie zakochać. I taki wykład dałam chłopakowi. Dlaczego nie może być we mnie zakochanym. Nie jestem romantyczna, mam jasno określone cele, jestem perfekcjonistką, ale też osobą, która boi się swoich uczuć, dlatego się ukrywa pod skorupą. Boję się, że ktoś mnie może zranić, dlatego ranię ludzi do okoła. Jedyną osobą, z którą uważam, że mogę porozmawiać na wszystkie tematy jest moja mama. Pewnie się zdziwicie, ale ja nie miałam tej "młodzieńczej burzy hormonów". Nie wagaruje, nie palę, a do tego się uczę. Jak na 16 - dziwne, podobno. Chociaż każdy jest inny, oznakowany imieniem nadanym przez rodziców, niczym kodem kreskowym, przewijamy się przez świat, nic o sobie nie wiedząc, ale jak mamy siebie poznać, gdy jesteśmy blokowani przez społeczeństwo i samych siebie?
Znowu postanowiłam regularnie pisać na blogu! :)
Odkryłam na nowo jego zbawczą moc, która oddziałuje na mnie, niczym tabletka antydepresantu : )
Jakie wy macie problemy w szkole?
Też boicie się pokazać co naprawdę czujecie?