Człowiek od maleńkiego uczy się rozróżniać uczucia, emocje. Pierwszą emocją jaką (zazwyczaj) poznajemy jest miłość, miłość jaką otaczają nas nasi rodzice, rodzeństwo, dziadkowie, wujkowie, ciocie itd. Miłość rodzicielska to jedyna i niezaprzeczalna miłość. Matka kocha nas za laurkę w jej święto, zerwanego pod oknem kwiatka w jej urodziny, rysunek narysowany specjalnie dla niej czy za buziaka z samego rana. Matka kocha nas też pomimo, pomimo tego, że czasem jesteśmy niegrzeczni, że czasem nie wyrzucimy śmieci, nie wyprowadzimy psa, nie pozmywamy naczyń, pokłócimy się. To działa jednak w dwie strony, my kochamy nasze matki za to,że nas wychowały, że opiekowały się nami gdy byliśmy mali, zmieniały pieluchy i przebierały po kazdym wyjściu na dwór. Kochamy je za poranne śniadania, ciepłe herbatki, przycinanie brody zamkiem z kurtki, wieczne narzekanie co do naszego ubioru, przypominanie o zabraniu czapki czy szalika. Nawet gdy krzycząc po sobie nawzajem, kłócąc się na śmierć i życie nadal je kochamy, prawda?
Czas leci nieubłaganie, z niemowlaka stajemy się dzieckiem, później nastolatkiem i nagle :boom: poznajemy nowy rodzaj uczucia. Pierwsze pierwsze spojrzenie w oczy, pierwsze muśnięcie dłoni, pierwsze uśmiechy, pierwsze rumieńce, pierwsze "wielkie miłości", pierwszy pocałunek, pierwszy związek, pierwsze rozstanie, pierwsze łzy... . Wszystko jest takie pierwsze, nowe, świeże... .Banalne początki, szybkie, łatwe i często nawet przyjemne, i chociaż wydawało się za każdym razem, że to koniec, nigdy więcej nic równie pięknego się nie zdarzy... . Tak, nigdy więcej aż do następnego.. . I tak w kółko... z czasem związki stają się coraz poważniejsze, dłuższe, bardziej wartościowe. Nie liczy się tylko czy dziewczyna wydaje się ładna, a chłopak dobrze gra w piłkę, czy ona lubi lody truskawkowe czy czekoladowe, czy on jest znany i lubiany, czy ona ma różowe buty czy zielone, czy on ma pryszcza na nosie czy na policzku. Powoli zaczynają być ważne wspólne pasje, zaiteresowania, sposoby spędzania wspólnego czasu, plany na przyszłość, podejście do życia. Zaczyna nas interesować nie to czy lubi ten sam film tylko jaki, jaki jest jej ulubiony kolor, kwiat, danie, co zrobić żeby się uśmiechnęła, co sprawia mu przyjemność, jak ją pocieszyć gdy ma problem. Poznajemy tą osobę coraz lepiej i lepiej, dążymy do idealnego związku, okazuje się, że mimo tylu cech wspólnych, które na początku Was połączyły teraz bladną przy różnicach. Tematy do rozmów powoli się kończą, przestają bawić te same żarty, zaczynają denerwować błahe sprawy jak nieodpowiednie spojrzenie, zły ton w trakcie rozmowy, nieodpowiednia mina, zaczynają się kłótnie o drobnostki, przeradzające się w całodniowe awantury, aż w końcu nadchodzi moment kiedy trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Więcej Was dzieli niż łączy... związek staje się męczarnią, oboje zaczynacie unikać spotkań i kontaktów, bo i po co? Aż nagle nadchodzi nieuniknione - rozstanie, ból pomieszany z ulgą? Z jednej strony jak to możliwe, że to się skończyło? Miało być tak idealnie, wspaniale, a tu rozstanie? Dlaczego? A z drugiej strony przecież nie było dobrze, prawda? Rozum przyznaje rację, serce płacze z żalu... . I tak jakiś czas... aż w końcy emocje opadają, są niejako wygłuszane, zaczynamy się podnosić, przypominamy dobre chwile bez łez, z uśmiechem. Idziemy do klubu czy baru poznajemy kolejną osobę i... wszystko zaczyna się od nowa...
Życie emocjonalne krąży od jednej miłości do drugiej, od ostatniej do kolejnej ostatniej skąd mamy wiedzieć, która jest prawdziwa skoro każdą za takową uważamy? Jak rozpoznać tą ostatnią-ostatnią? I w końcu jak nie pozwolić jej odejść?
Jak...?
Miłość idealna.