Cieszyłam się szczęściem Kingi, bardzo polubiła Kamila, bo tak miał właśnie na
imię jej wybranek. Nie planowała jakiejś wielkiej miłości, dobrze wiedziała, że
On mieszka za daleko, by mogli żyć w stałym związku. To miała być tylko
i wyłącznie wakacyjna przygoda. Codziennie spotykali się na plaży, w ośrodku, odwiedzali się wzajemnie w pokojach, przed ośrodkiem. Miło spędzali razem czas.
A ja? Ja przesiadywałam z kąta w kąt, raz u jednej koleżanki, raz u drugiej.
Nie byłam zbytnio skłonna, aby podrywać chłopaków, to miało być ich zadanie.
Choć przyznam, często któryś zagadywał. Ja po prostu nie reagowałam. I tak mijały kolejne dni obozu. A to pojechaliśmy całą grupą zwiedzić domenę zamkową w
Słupsku, potem galeria i zakupki, a to pojechaliśmy do Słowińskiego Parku Narodowego na Wydmy, a to jeszcze następnego dnia pojechaliśmy, abu udać się
w rejs statkiem. Zanim się obejrzałam był już poniedziałek. To była tragiczna wiadomość, gdyż w środę już mieliśmy wyjeżdżać z tak wspaniałego miejsca.
I właśnie tego dnia zrobiło się naprawdę ciepło i nie marnowaliśmy ani minuty,
od razu poszliśmy na plażę. Opalanie, morskie kąpiele - nareszcie!
Tego dnia posiedziałam troszkę z Kamilem i Kingą. Ale to nie trwało zbyt długo,
gdyż później czas na plaży spędziłam z nowo poznanym Kubą. Był On blondynem
o dłuższych włosach, a jego oczy przybierały kolor morskiej fali. Były naprawdę cudowne! Pierwsza rozmowa mijała jak każda, rozmowa o zainteresowaniach,
o miejscu zamieszkania i innych takich podstawowych sprawach. Miło się
rozmawiało, tym bardziej, że Kuba podobał mi się już od czwartku. Tak,
wtedy po raz pierwszy go zobaczyłam, wtedy po raz pierwszy tańczył tuż obok mnie. Jego głos brzmiał niezwykle kojąco. Był takim.. takim odpoczynkiem od świata.
Odpoczynkiem od rzeczywistości, która wcale nie była aż tak kolorowa.
Wieczorem po kolacji, była kolejna dyskoteka, tym razem tylko dla naszego obozu.
Nie było zbyt ciekawie, więc przetańczyłam tylko parę piosenek.
Niestety na naszym obozie był pewien Michał. Spodobałam mu się. Za każdym
razem gdy leciała wolna piosenka był przy mnie, chciał potańczyć. Odmawiałam.
Nie chciałam się przytulać do niego, myśląc tylko o jednym. W głowie miałam chaos.
Na myśl przychodził mi ciągle dzisiejszy dzień oraz.. Kuba. Tego wieczoru strasznie chciało mi się płakać. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że jutro już ostatni dzień.
A w środę rano wyjeżdżamy i kto wie.. czy spotkamy jeszcze kiedyś tych
wspaniałych ludzi. Nie umiałam myśleć o rozstaniu, dlatego próbowałam się
czymś zająć. Sprzątałam w pokoju, układałam ciuchy w szafie. Wszystko,
byleby odciągnąć myśli od wyjazdu. Postanowiłyśmy z Kingą się powoli zacząć pakować, aby jutro mieć wolny czas i go jakoś dobrze wykorzystać.
Nawet nie było tak źle jak to sobie wyobrażałyśmy. Pomieściłyśmy jakoś te ciuchy.
Kinga dostała sms'a od Kamila z treścią: "Kochanie jutro mamy dyskotekę, pytajcie opiekunki czy możecie i wbijajcie!" To była cudowna wiadomość, dyskoteka na pożegnanie + z tymi samymi zajebistymi chłopakami? To był chyba jakiś cudowny
sen, który nie dział się naprawdę. W większości spakowane, poszłyśmy spać,
aby obudzić się już jutro, w ten ostatni, ale miałyśmy nadzieję, że najlepszy dzień...
ciąg dalszy nastąpi.
Witam kochani. Przed Wami jedenasta część. No i mam nadzieję, że się podoba. Niestety dziś już nie dam rady nic dla Was dodać, ale jutro oczywiście coś tu zawita. Także trzymajcie się cieplutko i życzę Wam miłego dnia. :)