Z Kingą czas leciał niesamowicie szybko, nie myślało się o jutrze.
Liczyło się tylko jak dotąd dziś, tu i teraz.
Ale przyznam szczerze dni do koloni odliczałyśmy pełną parą.
Plan był taki: nowa kolonia, nowe miejsce, nowi ludzie, nowi chłopcy.
I tego się trzymałyśmy. Zawsze chciałyśmy przeżyć wakacyjną miłość, taką jak z bajki. Wiem, wiem to było dość dziecinne, ale nikt nie powiedział, że nie realne.
Codziennym naszym zajęciem było miasto, zdjęcia i takie tam. Nadszedł 12 lipiec.
Tak długo wyczekiwany, ostatni dzień w domu, pakowanie, zakupy. Tak, wyczekałyśmy! Fakt, faktem jutro wyjazd - 13 w piątek. Okaże się czy był on pechowy, czy raczej nie. W domu wielki chaos. Wszystkie ciuchy na łóżkach, sprzątnie, pranie.
Jak to zawsze przed jakimś dłuższym wyjazdem. Najbardziej pocieszającą wiadomością było to, że jadę tam z Kingą! Nad morze! Wyjęłyśmy nasze walizki i zaczęłyśmy się pakować. W południe upichściłyśmy jakąś sałatkę, do tego ziemniaki i jakieś mięso. Obiad był gotowy. Po umyciu naczyń udałyśmy się do skelpu. Trzeba było
mieć zapas jedzenia na drogę, a raczej słodyczy. Po dordze zaszłyśmy do kilka
sklepów i w niesamowicie szybkim tępie zleciał ten dzień. Był wieczór, rzeczy w
szystkie popakowane, tylko pójść spać i wstać rano, żeby móc odjechać tam,
gdzie tak długo wyczekiwałyśmy. Lecz oczywiście podekscytowanie nie dało usnąć, snułyśmy się z kąta w kąt. Popatrzyłyśmy trochę w niebo, mnóstwo spadających
gwiazd było tej nocy. Marzeń również sporo, no bo czemu nie.
Było już chyba ok. 4.00 trzeba było trochę pospać, żeby rano jakoś wyglądać,
więc na siłę położyłyśmy się do łóżka i wyczekiwałyśmy snu. Usnęłyśmy. Za 3 godziny pobudka, trzeba było wstawać. Tak to już dziś! Biegiem na śniadanie, do łazienki, spakować ostatnie rzeczy, wziąć jaśka. Tato podwiózł nas na miejsce.
Na autokar czekało mnóstwo nastoletnich osób. Tak to będą wymarzone wakacje!
Motto? Ciągle uśmiechnięta! I tego się trzymałam. Jakaś pani wyczytywała osoby
i po kolei wsiadaliśmy do autokaru. Nagle wyczytała... Nie mogłam uwierzyć,
że ten ktoś też jedzie. Bałam się, że te wakacje jednak nie będą, jak wyśnione.. szlag! Dlaczego akurat w to samo miejsce co ja?
ciąg dalszy nastąpi.
Cześć kochani. Nadrabiam ósmą część, która powinna być wczoraj, ale jest dzisiaj.
No cóż i tak w najgorszym wypadku byłaby dopiero jutro.
Co myślicie o tym, abym wraz z przyjaciółką nagrała cover piosenki "We are the champions" ?
Dobrej nocy miśki + dziękuję za mnóstwo ciepłych słów co do poprzedniej notki :*