Londyn, w tle Tower Bridge.
z Marcysiem :*:*:*:*
ferie jak najbardziej udane!!!
dwukrotna wizyta w Londynie, niestety pierwsza zakończyła się skręceniem kostki, która jeszcze czasami boli;// ale najważniejsze jest to, że nie złamałam nogi.
lot samolotem? pierwszy raz się bałam, nie wiedziałam czego się spodziewać, jakby tego bylo mało i tata i Marcel bardzo mnie pocieszali mówiąc, że na pewno będę wymiotować - i tak całą drogę do Gdańska.
ogólnie lot całkiem przyjemny nawet jak na pierwszy raz, myślałam, że będzie dużo gorzej.
lot powrotny dużo lepiej - wiedziałam już czego się spodziewać. w ogólnym rozrachunku mimo momentów nieprzyjemnego samopoczucia lot był całkiem dobry. w ten sposób jedną wizytą odhaczyłam dwie pozycje na liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią :)
zaraz po powrocie 18 Młodej, bardzo udana, mimo tego, że dość ciężko było następnego dnia:D
ciekawym doświadczeniem było zobaczenie tańczącego dziadka Felka i babci Marysi wyginającej się na parkiecie:D
szkoła - stypednium - jest, dobry początek nowego semestru - jest, zmęczenie i mnóstwo nauki - niestety jest....
szkoła niestety zaczyna być bardzo męcząca głównie z powodu ludzi, którzy tam pracują... nie dość, że nie potrafią się porozumieć między sobą, to jeszcze jakby tego było mało wymagają od nas Bóg wie czego (my nie mamy życia prywatnego, nie mamy obowiązków, weekendów, dni wolnych, więc 24/7 powinniśmy się uczyć) i nic nie daje grzeczne tłumaczenie, bo traktują nas z góry.
aczkolwiek do do kilku osób muszę przynać szczerze, że jestem całkiem mile zaskoczona nastawieniem szczególnie do naszej klasy - może nie wszyscy na to zasługują, bo zawsze znajdzie się ktoś kto ma wszystko gdzieś.
4 maja próbny egzamin praktyczny - a zapowiadał się taki mega weekend...
na szczęście wróciłam na praktyki do Sztumu :) muszę znowu się przyzwyczaić do tego i ogarnąć na nowo co gdzie mogę znaleźć :D trochę ciężko znowu się przestawić:D:D:D niedlugo praktyka miesięczna ufff trochę odpocznę od szkoły przed egzaminem.
ostatki - spokojnie, w małym gronie, trochę inaczej niż początkowo planowaliśmy, ale ogólnie dobrze, głównie ze względu na chorobę Marcela, który powoli wraca do zdrowia :*:*:*:*
Walentynki - udane. chociaż znowu wyszło inaczej niż się umawialiśmy, ale Marcelowi chyba nie można przetłumaczyć :P prezent bardzo mi się podoba :*:*:*:*
za tydzień urodziny Marcysia :*:*:*:* prezent już zamówiony, mam nadzieję, że się spodoba :):):)
Kocham Cię Marcyś :*:*:*:*:*:*:*