Dziś wieczorem, gdy skończył się dzień,
ujrzałem po raz pierwszy Ciebie.
Szybko przeszłaś obok, usuwając siew cień,
lecz spostrzegłem, że piękna jesteś, niczym anioł w niebie...
Teraz już...Otacza Cię zupełna ciemność,
Rozglądasz się wokoło, chociaż mnie nie widzisz,
wiem, że wyczuwasz moją obecność,
kryjąc w mroku, tak bardzo się boisz...
Nie wiesz, że jestem tuż za Twoimi plecami...
Nie wiesz, że czekam na chwilę odpowiednią,
dotykam Cię delikatnie zimnymi palcami,
do ucha w kółko Ci szepcąc słowo ukojenia jedno...
Czujesz już me usta na Twej pięknej szyi,
przechylasz lekko głowę,
nie przeczuwając następnej chwili,
w której me kły odbierają Ci mowę...
Twoja krew, tak gorąca,
spływa wąskim strumieniem,
Twoja krew, tak mi w głowie mącąca,
od wielu godzin była moim marzeniem.
Wreszcie zwilżyła me wargi,
jest tak ciepła, tak słodka, tak czerwona...
Jesteś kolejną ofiarą, uległą bez walki.
Jeszcze kilka łyków, a zostaniesz zgładzona...
Przeczuwasz już koniec swój,
wyrywasz się z mych objęć czułych,
dostrzegam spojrzenie pięknych Twych oczu, tak teraz już złych...
Puszczam Cię wolno, bo zaspokoiłem głód...
Strużka, już chyba ostatnia, Twojej krwi,
po Twej szyi wolno spływająca,
z bladością Twej skóry wciąż walcząca,
słodki jej smak wciąż przypomina mi.
Już za późno, moja słodka damo,
za dużo już Twojej upiłem krwi,
będziesz martwa, nim noc się skończy, wcześnie rano.
Ale wiedz, że najwspanialsza byłaś mi.
Krew Twoja słodka wielce była,
przepełniona życiem, tak wspaniale czerwona.
Wiedz, że żałuję, iż za godzin kilka nie będziesz już żyła,
a Twa dusza błąkać się będzie, stracona...
Żegnaj, w mroku znikam, kochanie,
wrócić do kryjówki muszę swej,
ukryć się, nim dzień nastanie,
że Cię już opuszczę, proszę, urazy nie miej...
Odchodzę, ciemność znów Cię otacza,
patrzysz wokoło nie widzącymi oczami,
miecz śmierci pełne już koło nad Tobą zatacza,
i tylko Księżyc pięknie opowiada o pięknie Twoim czasami...