photoblog.pl
Załóż konto

Dawno mnie tu nie było, chyba czas nadrobić zaległości i coś tu pozmieniać. 

 

Na prośbę wielu osob, które śledziły moje wpisy , które tu kiedyś były , dodam wpis o moim pierwszym związku. Wnioskuję , że tamten okres mojego życia wzbudzał w Was najwiecej emocji i ciekawości. Jednak za nim to zrobię chcę Wam podziękowac, że obdarzyliście mnie zaufaniem i cieszę sie, że mogę komuś w jakiś sposób pomóc. Dziękuję :*  

Teraz postaram się streścić te dwa lata mojego życia. Zazwyczaj dodawałam posty w lepszych momentach. Wszystko wskazywało na to, że byłam szczęśliwa , ale nie byłam. Tego co ja przechodziłam nie życzę nawet największemu wrogowi. Pisząc to nie jest mi łatwo, minął rok od rozstania.  Było to dla mnie tak bolesne, że mój mózg niemalże w całości wyparł pamięć o tym . 

Jak pewnie pamiętacie, D poznałam 3 lata temu, a dwa lata byliśmy razem. Byliśmy zakochani szczęśliwi  , wszstko było pieiknie kolorowe, ale tylko przez pierwsze kilka miesięcy. Pożniej przypadnkiem odkryłam kłamstwo.  Z rozmowy wybuchła awantura. O wszystko obwinił mnie, bo tak mu było łatwiej. Pamiętam jak bardzo przeżyłąm tą kłótnie. Nigdy w życiu nie bałam się tak bardzo, że stracę kogoś na kim mi zależy. Poza strachem towarzyszyły mi wątpliwości , bo chcąc nie chcąć okłamał , a skoro zrobił to raz to zrobi to poraz kolejny. Żyłąm z tą świadomością, że już nie będzie tak jak było. Ten incydent sprawił, że zaczełam powoli gasnąć.  Czasem strach brał górę i brałam całą winę na siebie, żeby go nie stracic. 

Przez jakiś czas było dobrze, ale to była cisza przed kolejną burzą. Pojawił  jego pseudo-przyjaciel. Nie przepadałam za typem- był ćpunem. Jak go poznałam nie zrobił dobrzego wrażenia. Nie wzbuudzał zufania. I wiecie co ? Miałam rację co do niego. D poświecał mu wiecej czasu niż mi ,  był nim tak zaślepiony, że zeszłam na drugi plan. Nie podobało mi się takie traktowanie, więc z nim o tym zaczęłam rozmawiać i wybuchłą III wojna światowa. Podczas tej kłótni wyszły na jaw nowe kłamstwa. Kochałam go, więc mu wybaczałam. Wątpliwości znów się pojawiły, silniejsze, ale nie chciałam ich dopuścić do siebie. Niby się potem znów uspokoiło, ale coś było nie tak byliśmy blisko, ale jednak daleko. Kumpel  w bitwie wygrał. 

Pewego letniego dnia jego siostra poprosiła mnie o opiekę nad jej (wtedy trzy letnią ) córeczką . D miałbyc w pracy, a jak sie domyślacie - nie był. Dowiedziałam się o tym przypadkiem od jego szwagra. Kiedy wrócił , zapytałam go gdzie był , łgał w żywe oczy. Zaczął się na mnie drzeć . To był dzień , w którym poraz pierwszy odważył się mnie uderzyc. Byłam w takim szkolu, że przez chwilę nie byłam w stanie zrobic najmniejszego ruchu. Nie mogłam w to uwierzyć, że to zrobił. Traktował mnie gorzej niż psa. Ja dla niego istniałam tylko wtedy jak czegoś potrzebował. Ja byłam naiwna i wierzyłam mu, kiedy mnie przepraszał. Wybaczałam , bo przecież kochałam. Jak juz swój cel osiągnął to znów zaczynał mnie poniżać. 

Przyjaciele widzieli , że coś jest nie tak. Ostrzegali mnie, prosili , żebym to zakończyła , ale ja byłam mądrzejsza. Zaczęłam się od nich i od rodziny oddalać. Moja psychika słabła . Wątpliwości powracały coraz to bajdziej silniejszę, ale uparcie trwałam w tym dalej. 

Pewnego razu natknęłam sie na dziwne rzyczy w jego pokoju. Odkryłam dowodu zdrady. Wypierał się mimo dowodów. Dla mnie to był cios, który sprawił największy ból. Miałam w sobie resztkę sił i mu wybaczyłam. Tak. Po raz kolejny mu wybaczyłam. Jak tak teraz patrzę to byłam głupia, ale wtedy byłam przecież zakochana i  mimo wszystko idealizowałam go pod każdym względem. 

Żyłąm w strachu, bo bałam sie zdradzi mnie kolejny raz. Miałam w świadomości to , że on jest zdolny do wszystkiego. Wiedziałam, że on mnie już nie kocha , ale sama nie umiałam tego zakończyć. Czułam się winna. Szukałam winy w sobie. A przecież nie byłam nizczemu winna. Pragnęłam, żę ten zwiazek miał już swój koniec, ale to nie było takie łatwe do realizacji. Trwałam w tym związku przez koleny rok, gdzieś w tle. On pojawiał się i znikał. Dzień za dniem gasłam coraz bardziej. Ze znajomymi kontakt potraciłam . Rodzinie wstydziałam sie wyznac co się dzieję. Zostałam sama. 

Nadszedł dzień, w którym ze mną zerwał.  Poczułam sie wtety tak jakby mi ktoś oddał kulkę w łeb . Po chwili pojawiła się ulga , ale ból pozostał. Czułam się wolna , lecz nie czułam się wyzwolona z obręczy bółu. Długo mi zajęło, żeby stanąć twardo na  nogach. Z biegiem czasu znowu zaczęłam dopuszczać do siebie ludzi. Starałam się odnowić i naprawić relację, które utraciłam przez własną głupotę. 

Osoby, które mnie znają od lat mówią, że ten związek mnie zmienił. To prawda. Zmieił mnie , ale uważam, że na lepsze. Te doświadczenia uczyniły mnie teraz silniejszą. Dzieki przyjaciołą , którzy mnie mimo wszystko nie opóścilii, jestem pewniejsza siebie i nie pozwolę się już tak traktować. 

Najgorszy okres mojego,życia mam już za sobą. Teraz jestem szczęśliwa i nie muszę się bać, ale przede wszystkim czuję się już bezpiecznie. 

 

 

Nie bójcie się mówić tego co czujecie i myślicie, jeżli jest źle rozmiawiajcię o tym ze swoimi partnerami. Jeżeli nie zrozumie tego , że Was rani jego zachowanie i ogarniają Was wątpliwości nie trwajcie w tym jęli macie być nieśczęśliwi. 

Czeakam na Wasze wiadomości  ;)  

 

Dodane 3 LISTOPADA 2016
133
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika truelove69.

Informacje o truelove69


Inni zdjęcia: * * * * takapaulinkaWylot Burzowca bluebird11Zagroda. ezekh114PIERWSZE MARCOWE LISTKI xavekittyxOddziela Wisła. ezekh114:) dorcia2700Podróż to przygoda elmar*** coffeebean1... maxima24... maxima24