Powoli się leczę.
Chociaż jestem bardzo daleka od stwierdzenia, że jest ok.
I jestem zmęczona... Zmęczona byciem tylko wyjściem awaryjnym.
Jak ta zbyt wyzywająca sukienka, która sprawia, że czujesz się wyjątkowo,
ale nie odważysz się jej ubrać w obawie o to co ludzie powiedzą...
Którą trzyma się w szafie, chociaż się wie, że nigdy się jej nie założy.
Którą się czasem zakłada, gdy nikt nie patrzy...
I nikomu się nie mówi, że się ją ma...
Którą się czasem głaszcze w chwilach kryzysu, a potem o niej zapomina...
Chociaż nigdy nie miałam prawa myśleć, że jest inaczej.
Syndrom drugiego miejsca, jak przez całe życie.
"... Nie mam nic,
Nie możesz teraz więcej już ode mnie chcieć..."
Nie sądziłam, że to możliwe...
I czasem myślę, że byłoby prościej, gdyby to się nigdy nie wydarzyło...
"Zatęsknisz jeszcze do mych ust..."