Prezent pożegnalny
z poprzedniej pracy :)
Dzisiaj naszła mnie pewna myśl. To już prawie rok, jak mieszkam z facetem (i z kotem ;)) pod jednym dachem. Przez ten czas niezliczoną ilość razy padały pytania: "I wy tak niic?", "A może on jest gejem?", "Powiedzieć ci, co masz zrobić, żeby go uwieść?" Ok, dla mnie na początku to też było dziwne. Mieszkanie z całkiem przystojnym i sympatycznym facetem pod jednym dachem, bez żadnych bliższych relacji. A dzisiaj? Dzisiaj wiem, że przeprowadzka tutaj była świetną decyzją (co ciekawe, podjętą w 3 minuty po obejrzeniu tylko zdjęć w Internecie!). Godziny obejrzanych filmów. Rozmowy na balkonie - luźne i życiowe. Postanowienia o zmianie czegoś w swoim życiu. Gorąca herbata, gdy się drugie pochoruje (i nie tylko). Nabijanie się z siebie w różnych życiowych sytuacjach. Pomoc w gotowaniu, sprzątaniu i wielu innych rzeczach. Odkręcanie słoików. A właśnie przed chwilą wszedł do mnie do pokoju i zaproponował sałatkę. :)
Nie, to chyba nie jest przyjaźń. Ani tym bardziej miłość. :p Na pewno nie raz się na mnie zdenerwował. I mi się kilka razy zdarzyło. Ale nigdy jedno drugiemu złego słowa nie powiedziało. Nie było żadnej kłótni. Cieszę się, że go poznałam, że tu zamieszkałam, bo mimo tego, że nienawidzę tego miasta, wiem, że po pracy czy szkole mogę wrócić do miejsca, gdzie czuję się naprawdę dobrze, bo jest tu ktoś, na kogo mogę liczyć. :)