Sama nie wiem, czy gorzej się zawieśc na kimś,
czy samemu kogoś zawieśc... Albo chyba jednak wiem.
Gorzej zrobic to samemu... Jest mi wstyd. Jest mi przyrko...
Jedyne co mam na swoje usprawiedliwienie, to to, że
robiłam co w mojej mocy. I wywalczyłam tyle ile się dało...
Chyba jest zbyt wiele rzeczy, których nie rozumiem i
których z pewnością nie prędko przyjdzie mi rozumiec.
Nie godze się na to co jest teraz... Ale nic nie potrafie
z tym zrobic. Choc tak naprawde od nikogo innego to
nie zależy... No dobrze, jeszcze od drugiej strony...
Ale co wtedy, gdy druga strona daje z siebie 150%?
Wiem tyle. Problem jest we mnie. I nie umiem go zwalczyc.
Życie nauczyło mnie pewności siebie... To pewnie dobra
cecha na ogół. Ale ja jej posiadam w nadmiarze...
I to jedyne racjonalne wyjaśnienie na to, co się wyprawia...
Coś optymistycznego?
Wikusia własnie dziś. 18 czerwca, kończy słodkie dwa
latka. I tak się składa, że są to moje najlepsze dwa lata w
życiu... Nowe przyjaźnie, jedyna miłośc, i przede wszystkim
jej szczere serduszko.
Dla niej wszystkiego co najlepsze... Bo nie zdaje sobie z
tego sprawy w jakim kawałku pochłonęła moje serce.
Bezwarunkowo...
I jest jedyna rzecz która mnie chyba wzruszac nie przestanie.
A mianowicie szczera miłośc i radośc dziecka...