I wchodzę tu kolejny raz, kolejnego roku, licząc, że tym razem faktycznie coś się zmieni.
A patrząc z pewnej perspektywy czasu - zmieniło się bardzo dużo. Nie wiem czy boli, nie wiem, czy jest mi przykro, ale wiem, że tak musiało być. Przecież Cię nie straciłam. Wciąż jesteś i będziesz, ale nie najbliżej mnie. Tak los chciał, że akurat przed końcem nowego roku. Może to cos oznacza? Jestem ciekawa, jak to wszystko się potoczy.
Proszę tylko o jedno, a wręcz błagam, żebym nigdy więcej nie była tak głupia i autodestrukcyjna. Potrzebuję trochę miłości, jakkolwiek egoistycznie by to zabrzmiało - dla mnie-ode mnie. Bo... bo naprawdę nie chcę być smutna. I nie chcę się chować.
I nawet patrząc na swoje poprzednie wpisy - nie mam zamiaru niczego usuwać, zmieniać.. Czasem miło jest powspominać pewne rzeczy, nawet jeśli nie zawsze były pozytywne. W końcu to ja - tutaj zawsze szczera. Muszę gdzieś się wylewać, bo jednak wolę, kiedy szklanka nie jest napełniona po same brzegi.
Ps. dziękuję za wszystko. Za każdy dzień z pięciuset szesnastu razem.