Dzisiejszy dzień był najbardziej zimowym w tym roku, nie licząc wczorajszego półtoragodzinnego mrozu umiejscowionego wyłącznie w moich butach, między przystankami Karłowicza-Różyckiego-Paderewskiego. Zdjęcie po czwartym zdjeździe (nie mieściliśmy się w kadrze), efektownym piruecie Rudego i moim równie efektownym upadku wyszło takie: pierwsze najbardziej białe, puszyste i emanujące radością i dobrą zabawą. Brakowało mi tego, oj, brakowało.
Czyż nie urocze te płatki śniegu? Wyobraźcie sobie tylko teraz podróż rowerem z miasta w taką pogodę. A jednak. Biedny Tatuś. ; *
The Beatles, ' Michelle '. Zaśpiewasz mi?
Tanita Tikaram, ' Twist in my Sobriety '.
Boszzz. Zmelancholizuję się na śmierć.
Czy zostanę Twoją belle tak, zanim skończy się lato?