Lubię to miejsce, od kilku lat spędzam tu każdy urlop. Co prawda nie do końca tak, jakbym chciała, ale teraz chodzi o samą scenerię. Niby straszne zadupiewo, ale ma swój urok. W końcu tu przyjadę i spędzę cały czas dokładnie tak, jak ja chcę.
Co u mnie? Hmm, właściwie całkiem ok. Sukcesywnie się polepsza. To nieprzyjemne ukłucie idące w parze z burzą wspomnień, bo "coś się skojarzyło" już aż tak nie męczy. Co prawda nadal potrafi rozwalić na milion małych kawałeczków, ale pojawia się coraz rzadziej. Okazuje się, że odpowiednie towarzystwo bardzo mi pomaga. Towarzystwo, takiemu małemu aspołecznikowi?
Chyba się starzeję.