Tu nawet nie chodzi o to, że nie mogę spać.
Ani o to, że boli mnie serce. Znowu.
Tylko o to, jak wiele dziwnych myśli w mojej głowie.
Mam w szufladzie małe pudełeczko.
Takie na stracone sny.
Jest w nim kilka ważnych wspomnień.
[Chowam je głeboko. Już ich nie widzę.]
[Czasem się z tego wszystkiego śmieję.]
Przed chwilą skleiłam jedną z najbardziej sentymentalnych rzeczy w moim pokoju.
Śpiesząc się kiedyś wypadła mi z dłoni, długo po tym jak ją dostałam.
Wiecie, mam teraz w szufladzie taką śliczną, drewnianą przypinkę.
Jest emaliowana na biało, w takie ładne kwiatki.
I tylko ta rysa biegnąca przez całą jej powierzchnię.
Trochę się wykruszyło.
Trochę gdzieś wypadło.
Jak ją stłukłam, nie zadrżała mi dłoń.
Podniosłam ją, wrzuciłam do koszyka na stoliku i martwiło mnie tylko że nie mam co wpiąć w marynarkę.
A dzisiaj się prawie nad nią popłakałam.
Czasem tak trudno pogodzić się z losem.
[oglądałam ostatnio Moulin Rouge. Świetne. ]
Sklej mnie. Wikolem. To się nie rozkleję.