photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 2 MAJA 2010

Wczoraj jest historią. Jutro jest tajemnicą. Dziś jest... Darem.

 

Tak.

Z pewnością podpiszę się pod tym.

Na napisanie tutaj notki, znów czaję się od tygodnia, ale jakoś nie umiałam przerzucać myśli na "klawiaturę".

Dziś chyba w końcu przyszedł ten dzień, w którym mogę napisać COŚ więcej niż jakiś ładny i adekwatny cytat znanego pisarza.

 

 


 

 

Są w życiu takie chwile... 

Takie, w których nasze życie zostaje poddane wielkiej próbie.

Próbie nas samych.

Którą albo przetrwamy albo po prostu przegramy. 

A co się stanie... 
Właściwie wszystko zależy od nas samych i od tego jak potoczymy szyny do kolejki. 

Do kolejki do której wcale nie chcieliśmy wsiadać, do której "wrzucili" nas ludzie i w której zostawili samych. 

Samych na spotkanie z sobą samym i z własnym życiem. 

I wszystko właściwie zależy od tego czy...

Czy pozwolimy jej jechać prosto... Wprost do przepaści, czy w odpowiednim momencie wykręcimy w drogę, która będzie dla nas bezpieczniejsza i przetrwamy.

Ale czasem... 

Czasem tak trudno jest skręcić.

A im bardziej stara się skręcić kółka tym bardziej one się prostują lub skręcają, ale nie w tą stronę co mają.

Czasem trzeba wyczuć moment, czasem trzeba umieć prowadzić tą kolejkę i nie szukać pomocy w "instrukcji obsługi" czy wśród swoich najbliższych. 

Czasem decyzję trzeba podjąć samemu.
A czy będzie odpowiednia.

Okaże się.

Nie ma niczego bez ryzyka.

Nie ryzykujemy - nie mamy.

 

Najgorzej jednak jest wtedy, gdy kolejka pędzi jak oszalała.

Coraz szybciej zbliża się do przepaści / zakrętu. 

Coraz mniej czasu nam pozostaje na decyzję. 

Coraz mniej czasu pozostaje nam na jakiś ruch. 

I wtedy zaczyna się panika.
Im bardziej zbliża się coś czego się boimy tym bardziej nie wiemy co mamy zrobić. 

Kiedy w końcu decydujemy się na jakiś krok... 
Coś nas powstrzymuje.

Jakaś wewnętrzna siła, która mówi... - "a co jeśli..."

Czas ucieka. 

Odległość też się skraca.

A my coraz bardziej się wahamy.

Nasz umysł włącza funkcję "szybciej i efektowniej".

I znów myślimy.

Wracamy do początku i rozpatrujemy od nowa zupełnie inną wersję.

Kolejna wersja układa się nam w układankę.

Jak puzzel do puzzla.

Ale wychodzi z tego inny obrazek. 
Wycofujemy się w podjętej wcześniej decyzji i zostajemy przy tej, którą wymyśliliśmy w danym momencie.

Znów zmieniamy zdanie.

Ale po chwili, myślimy bardziej logicznie...

Mamy dwa wyjścia... 

Jednego rozwiązanie mówi - "jedź prosto w przepaść"

Drugiego rozwiązanie mówi - "Skręć"

Myślimy, że to bez sensu. 

I znów wszystko zaczyna się od początku tyle, że w trzecim "podejściu" powstaje nowy pomysł..

Może uda mi się wyskoczyć z tej kolejki?

Może nic mi nie będzie jak skocze.

I sami się w tym wszystkim gubimy.

Chcemy jak najlepiej a prowadzimy do tego, że z minuty na minutę jest coraz gorzej. 

Mijają sekundy, minuty... godziny. 

Coraz bardziej się zbliżamy.

I coraz bardziej nie wiemy co mamy zrobić.

 

W końcu podejmujemy decyzję, najlepszą dla... 

No właśnie ..?

Dla kogo? 

Nie sądzę, żeby dla nas samych - dla nas samych najlepszą decyzją byłoby to aby nie dać się wsadzić to tej popierdzielonej kolejki!

...

 

Wracamy do punktu pierwszego.

Do pierwszych myśli.

Mówimy sobie..

A hugo! I tak już gorzej być nie może.

I decydujemy się zaryzykować jechać prosto i przeskoczyć przepaść, albo po prostu w nią wpaść.

 

 


 

 

A kiedy już dojeżdzamy do tej przepaści...

Nie wiemy co nas czeka. 

Czy uda nam się przeskoczyć, obejść, przejść, ... wpaść.

Chcemy tak wiele zrobić, ale jesteśmy mądrzy zanim dojdziemy do niej.

Chcemy tak wiele powiedzieć, tak wiele wykrzyczeć, tak wiele... wydusić z siebie, ale coś nam nie pozwala.

I nawet jeśli udaje nam się przeskoczyć przez tą przepaść.

To zamiast wszelkie zmartwienia i myśli zostawić przed nią - i pozwolić, żeby spadły w ten dół.

My... my po prostu bierzemy jakąś debilną, niewidzialną linę i jak debile ciągniemy je za sobą, żeby i im udało się przeskoczyć. 
I co z tego, że pokonaliśmy przeszkodę jak i tak to co było przed nią bierzemy na dalszą swoją drogę?


Ale czy da się inaczej?

Czy człowiek mógłby być, aż tak popierdzielonym zadumanym w sobie egoistą, aby patrzeć tylko i wyłącznie na własne dobro.

Nie ważne... Czy jest jechany przez innych, jak jest postrzegany w oczach innych ludzi, jak na niego patrzą inni - ważne, żemy jemu było dobrze.?

 

Są tacy ludzie.

Z pewnością.

Ja tak jednak chyba nie umiem.

Dlatego ciągne to wszystko za sobą. 

 

Powiedziałam to co powiedzieć chciałam.
Chyba powiedziałam pierwszy raz tak dużo.

Tak dużo tego co czułam i tak dużo tego co mi naprawdę leżało na sercu. 

I jest mi z tym o wiele lepiej. 

 

Jadąc torami, ktoś podobno starał się zniszczyć mi torowisko..

Podobno.
Nie wiem jak rzeczywiście było.

I chyba nigdy się już tego nie dowiem.

Lepiej zamknąć tą podróż. 

 

Lekcja?

Ogromna.

Ogromna lekcja z życia. 

Co z tej historyjki wyniosłam?

Mogłabym tu wymieniać i wymieniać.

Ale mogę powiedzieć jedno.

Nie ma sensu, myśleć i główkować, szukać miliarda wytłumaczeń i domysłów. 

Nie ma sensu starać się o to, aby zrobić jak najlepiej.

Najlepiej - nic nie robić, siedzieć cicho i w tym trwać.

Ale to może i jest najlepsze - najłatwiejsze, ale nie zbyt rozsądne.

Warto czasem posłuchać wewnętrznego głosu.

Tego co tam w środku mówi "zrób tak... - zaryzykuj".
I przestać słuchać głosu diabła, który mówi, że to nie dobre co mówi nam serce.

Złe, nie dobre, nie racjonalne i może z nas zrobić debili.

Jesteśmy tylko ludźmi.

Wszyscy takimi samymi.

Fakt może jeden nie ma ręki, drugi nogi, trzeci jest chory, czwarty ma oczy niebieskie a piąty brązowe, szósty jest bogaty, a siódmy... nie ma co zjeść i umiera z głodu.

Czy jeśli ktoś rzeczywiście umiera z głodu...

Lepiej posłuchać wnętrza - iść do drugiego człowieka i poprosić o kromkę chleba i zostać przez ZŁYCH wyśmianym, czy lepiej... Posłuchać szatana, który gdzieś przemawia do nas - "Nie idź. Będą się z Ciebie śmiali. gdzie masz honor? Tak nie wolno. Po co to chcesz zrobić..." i... po prostu umrzeć z głodu.

PRAWDZIWY człowiek zrozumie.

PRAWDZIWY człowiek wybaczy.

PRAWDZIWY człowiek nie wyśmieje.

PRAWDZIWY człowiek pomoże.

 

Szkoda tylko, że ludzie w tej kwestii są, aż tak zmienni. 

I jeden dąży do szczęścia drugiego, drugi stwarza pozory, a trzeci otwarcie mówi - "spier****".

Fałszywość? 

Można by i tak to nazwać.

Albo...

Dążenie do własnego szczęścia i podporządkowania sobie innych - w okół mnie ma się kręcić ta cała sielanka.

Tylko szkoda, że czasem... 
Aż tak bardzo się zagłębiamy w dążeniu do tego i zapominamy o pewnych granicach.

Granicach normy.

Które przekroczone przez najbliższe osoby tak bardzo bolą....

 

 

 

 

 

 

There's no beginning, there'll be no end.

 

 

 

 

 

 


LEPIEJ ŻAŁOWAĆ TEGO CO SIĘ ZROBIŁO, 

NIŻ ZAŁOWAĆ TEGO CZEGO SIĘ NIE ZROBIŁO.

 

 

 

Dokładnie tak.



 

Komentarze

loro nie słyszę zapomniałem okularów :(
02/05/2010 23:04:21
treasurer Ej ja Ci mogę ją przeczytać chcesz? ;> ;p
02/05/2010 22:53:24
loro w okularach jesteś ładniejsza
a notki mi się czytać nie chciało chodź chęci były ;p
02/05/2010 22:48:43