Kiedy niebezpieczeństwo jest tak wielkie, że śmierć stała się nadzieją, rozpacz jest brakiem nadziei, że można umrzeć.
Coś dawno mnie tu nie było.
Ale jakoś tak mam wenę na pisanie, ale sama nie wiem czego.
Dzisiaj już wiem.
Duża część populacji pytała mnie - Samantę S. - o to co uważam na temat tego co wydarzyło się w Smoleńsku.
Odpowiadałam.
...
Nie wiem może was zdziwie i zadziwie a może się ze mną zgodzicie.
Ale moja pozycja w tej sytuacji jest nieco dziwna do tego co się dzieje z innymi ludźmi.
Zginął przezydent, zginęła duża część ważnych dla nas - dla Pokaów - jak mówią - ludzi.
Dla mnie to jest nieistotne.
Źle i żal, że zginął Prezydent - Wielka Osobowość.
Ale przede wszystkim jest mi przykro, że zginął człowiek.
I jest mi przykro z tego powodu co ludzie wyprawiają.
Jestem raczej tym faktem oburzona.
Gdyby każdy choć na chwilę spojrzał na siebie.
Nie można mówić źle o zmarłych.
Racja.
Ale nie oznacza to, że mamy kłamać, aby mówić dobrze - wtedy lepiej przemilczeć wszystko.
Mimo, że jak mówią wszyscy teraz na każdym programie był takim miłym i ciepłym człowiekiem...
Rozpaczamy za człowiekiem, którego znamy, ale o którym nie wiemy właściwie nic.
Narodzie!
Dlaczego popadasz ze skrajnośći w skrajność?
Dlaczego przeniosłeś realia w wirtualne realia?
Dlaczego jesteś jaki jesteś i myślisz, że dając [*] załagodzisz ból osób naprawdę cierpiących!?
To tylko nawias i gwiazdka w środku!
Chyba, że ktoś ma wyobraźnie albo jak to mówią jest nowoczesny i "się zna" wtedy będzie wiedział, że to świeczka jest.
Ale tym chcesz okazać honor?
A może tym, wstawianiem zdjęc na nk / facebooka / myspace itd...
TY, który wstawiłeś tą fotkę - zastanów się.
Po co ją wstawiłeś?
Dla siebie?
Dla osób, które nie żyją?
Czy dla ich bliskich?
A może dla tych 150 osób, które masz na nk, aby wiedziały, że masz w domu telewizor / radio i wiesz co się stało i jesteś "na bierząco" bo dałeś szarą fotkę prezydenta/ wstążeczkę / znisz / świeczkę?
Do czego to prowadzi?
Może jeszcze trochę i Święta Bożego Narodzenia będziemy spędzać na skype?
Tak.... wirtualnie.
Wszystko do tego się sprowadza.
W ludziach nie ma uczuć.
Są wyjątki oczywiście.
Ale zazwyczaj wszyscy troszczą się o własny tyłek i o własną wygodę.
Codziennie umierają ludzie.
Jest to strasznie bolesne.
Dla każdego.
Strata kogoś bliskiego.
Kogoś kto coś dla nas zrobił.
Świadomość, że go po prostu nie ma.
I myślicie, że "[*]" polepszy humor, pocieszy człowieka naprawdę cierpiącego?
Jemu potrzeba ciepła.
Zrozumienia.
Bliskości drugieo człowieka.
Wiem. Kaczyński był naprawdę mądrym człowiekiem, jego również ŚP żona na pewno też.
Nie wątpie w to.
Wykonywał strasznie ciężką pracę,
Ale tak naprawdę... Był jednym z nas. Z ludzi, z Polaków - po prostu człowiekiem.
Rozumiem żałoba - jest to jak najbardziej wskazane.
Hołd ludziom, którzy przeżyli po to by teraz zginąć.
Szacunek dla nich oraz prawdziwe pokłony za to co robili.
Ale dlaczego ludzie to "urozmaicają"?
Kiedyś nie było komputerów.
I ludzie żyli.
A teraz.... Świat zszedł na psy.
Na tym świecie przydałby się jakiś kop!
Coś co zabrałoby wszystko co materialne.
Ludzie zostali by sami.
Sami skazani na siebie.
I wtedy nie liczyłoby się to czy ktoś pracuję na kasie w Lidlu, czy ktoś jest szefem największej firmy w Polsce.
Wtedy liczyłoby się to aby przeżyć.
Aby powstała nowa Historia i abyśmy MY ją tworzyli.
Pieniądze straciłyby swoją wartośc - chyba, że ktoś starałby się przekupić drugiego za wlasne życie.
A i tak pewnie otrzymałby kulką w łeb i pozbyłby się i kasy i życia.
Wtedy ludzie odkryliby, że nie ma nic ważniejszego od polegania nad sobie.
JEDEN ZA WSZYSTKICH, WSZYSCY ZA JEDNEGO.
Tak powinno być.
Jesteśmy narodem!
Jesteśmy Polską!
A zachowujemy się jakby każdy człowiek żył w oddzielnym państwie, a państwa te toczyły ze sobą wiecznie wojny.
Nie ma w nas szacunku, serca, zrozumienia, oddania, poświęcenia, wiary, rzeczy małe straciły dla nas wartość.
Każdy dąży do czegoś.
Kopie dół, aby dokopać się jak najdalej...
Najlepiej do ropy.
A kiedy w końcu zauważa, że nic mu to nie daję i spogląda w górę jest zbyt daleko od powierzchni Ziemi aby z powrotem na nią wrócić.
Każdy jest w swoim dole a do góry wejść z powtoeem nie może.
Dlaczego tak robimy?
Dlaczego tak postępujemy?
Co nami kieruję?
Chęć bycia kimś wielkim.
Kimś wielkim w dole, gdzie nikt nas nie widzi.
Dlaczego oddalamy się od powierzchni gdzie wszystko jest normalne.
Ludzie powinni w końcu zrozumieć co się w życiu liczy naprawdę.
Podczas II Wojny Światowej...
Nie mieli już nic.
Wiele ludzi straciło wszystko.
Począwszy od domów skończywszy na najbliższych i najważniejszych osobach w życiu.
Ale nie poddawały się!
Walczyły wiedziały, że muszą coś zrobić
Aby ocalić Polskę, aby teraz ludzie mogli zaprzepaścić swoje życie i żyć w wiecznym kłamstwie wśród samych chamskich zachowań.
Dlaczego nasze życie nie wygląda tak jak wtedy?
Nikt na siebie nie jechał.
Wszyscy byli dla wszystkich.
Można było polegać na drugim człowieku.
A teraz ?
Teraz to jest tyklko czychanie na drugiego aby mu coś zrobić, żeby wyprzedzić go choć na krok.
To jest taki wyścig.
Strasznie niesprawiedliwy wyścig.
I wspomnę o jednej rzeczy.
Dlaczego tutaj nie może być tak jak na stadionie ?
Jak na Bułgarskiej 5/7...
Tam życie jest inne.
Tam nie liczy się czy ktoś jest ze wsi czy z miasta.
Nie liczy się pozycja w firmie.
Tam każdy ma jeden cel.
I to jest doskonały przykład, że potrafimy.
Potrafimy się zgrać, potrafimy żyć w zgodzie, potrafimy przez 90 minut robić to samo.
Szanujemy się.
Jesteśmy jak jedna wielka rodzina.
Tam jest - jeden za wszystkich - wszyscy za jednego.
Mamy swój cel i wszyscy o niego walczymy i nikt nie stara się wywyższyć.
Potrafimy się zgrać.
Potrafimy wypełnić stadion niebiesko-biało.
Dlaczego nie jest tak w życiu?
Dlaczego dużo mówimy a mało czynimy?
Dlaczego przechodzimy obok bliskich nam niegdyś osób, którym zawdzięczamy życie obojętnie?
Na koniec chciałabym jeszcze powiedzieć...
Abyśmy pamiętali.
Bo wiem, że za dwa tygodnie te wszystkie zdjęcia i filmiki pójdą w zapomnienie i do śmieci - bo będą zaśmiecaly nam nasze profile, ale ból w sercach osób zostanie już na zawsze.
Niech spoczywają w pokoju i niech Bóg czuwa nad wszystkimi ludźmi, którzy umierają - nie tylko z powodu wielkiej katastrofy lotniczej, która miała miejsce wczoraj. Ale i ludziach o których śmierci nie myślimy - nie przeżywamy.
A jest równie przykra i bolesna jak ta z dnia 10.04.2010roku.
Umiera się w byle jakim miejscu życia. I dzieje człowieka zawarte między urodzeniem jego a śmiercią wyglądają niekiedy jak nonsens. Któż bowiem jest w możności o każdej chwili przemijającej pamiętać, by mogła ona być na wszelki wypadek jego gestem ostatnim? Śmierć nieraz chwyta człowieka in flagranti, zanim zdążył przedsięwziąć jakiekolwiek środki ostrożności. Najbardziej logiczny plan życia, najściślej wyprowadzona formuła jego wartości rozpada się nagle, gdy ujawniona zostanie ostatnia niewiadoma.