Bez przerwy trwam w jakimś dziwnym letargu. Boję się, że nadejdą eszcze gorsze dni, a wraz z nimi jezcze gorsze
wieści... Nie wiem, ile będę w stanie znieść. Jeśli usłyszę najgorsze...? Nawet nie chcę o tym myśleć.
Ale się boję. To chyba zrozumiałe?
Najgorsze jest to, że nawet w tym wszystkim nie umiem wyprzeć z siebie
poczucia beznadziejności, które pojawiło się we mnie tamtego dnia, przy nim.
~*~
Zdecydowanie za dużo dzisiaj wypaliłam.