Zadymione pomieszczenia i jestem sama choć tłoczno. Na zewnątrz ktoś próbuje mnie osaczyć i wyciąga za kostki. Już wiem i próbuje łapac świadomośc panicznie chwytając się ostatnich rzeczywistych haczyków. Nad wyraz logicznie ale z góry spisana na straty. Spoznilam się zaledwie kilka minut. Jak zwykle. Ostatnia deska ratunku i brak zaufanych twarzy. Już wiem kto mi miesza równowagę. Przebiegle zaprzyjaźnić się z przestepca - syndrom sztokholmski. Gwałt umysłu na ciele. Nieudolna chęć przejęcia kontroli ale tu to działa na opak. Próbuje się wybudzic ale spadam i tylko strach bo ucieczka może jedynie odebrać oddech. Polswiadomy sen o utracie świadomości.