a dla Papy ja jestem Cukrowa, jak ta wata.
Wero w łapkach aparat trzymała
zdjęcie mi robiąc to.
wata to taki symbol. mojego prywatnego niedojrzenia do niczego. bo ja bardzo lubię iść z bratemAlim parkiem i jeść watę, tak, że lepię się cała, że idziemy do baru i przy okazji piwa się umyję. bo ja ogólnie lubię mojego brataAliego, bo to cholernie mądy facet z pozytywnym i bezproblemowym nastawieniem do rzeczywistości i moim jego ulubionym "elo bejbe!". i uwielbiam go za to, że jak potrzebuję, to zawsze znajdę go po drugiej stronie internetu. i tylko on potrafi mnie tak opierdalać. a potem zadzwoni, żeby sprawdzić, czy się trzymam i nie robię żadnych głupot w miom stylu.
tylko co to są te "głupoty w moim stylu"? ja już nie mam siebie, nie czuję mnie w moim ja, albo odwrotnie. nie mówiąc o stylu. i nie czuję tego wczoraj. mogłoby być przedwczoraj i dzisiaj. mogłabym ten dzień przespać, przeczytać albo przepracować. tymczasem przepaliłam go z mnóstwem papierosów, przeklikałam przy durnym wnisoku, przetańczyłam na potańcówce, aż w końcu przepiłam przy akompaniamencie półtorej butelki wina (z czego pół przepiłam ze sobą, a resztę z ludźmi, których podobno, dobrze znam, którym ufam i wierzę...?). w kolejce jeszcze się ustawia "szampan" zanabyty na tę okoliczność. tylko czemu mimo wszystko ten dzień tak szybko trzeźwiał i przypominał o tym, co go poprzedziło, a co rozpoczęło i jak ogromna jest między tym przepaść?
tylko taniec w deszczu jakoś mnie tak rotrząsł (straszne słowo do odmienienia) i zaprowadził do greka na jedyny tego dnia posiłek.
nie zrobiłam nic wystarczająco głupiego, żeby się tym chwalić.
chciałabym juz skończyć ten dzień, zapomnieć o nim, przyśnic go sobie, ale to zaledwie powabny wstęp do dalszych poruszających wydarzeń. rzygam tym subtelnym rozpoczęciem, już nie chcę! wcale mnie ta kontynuacja nie pociąga, ale trzeba wszystko doprowadzić do końca. a ja się obawiam, by tym końcem nie była znów głupia naiwność.
gubię się we własnych sznurowadłach.
przyjedź już i zrób coś. wyjaśnij, pozwól zrozumieć, albo uśpij obawy, okłam tak pięknie, tylko daj żyć. bo otulona Twymi prawdami, obietnicami, złudzeniami, tak wieloma "kocham Cię" powoli popadam w agonię. choć jest w tym coś rozkosznego, to prowadzi mnie do obłędu.tracę samą siebie, zapadam się w Ciebie, w Nas, w moją chwiejną wiarę i Twą obłudną nadzieję.czuję jakbym znikała między wierszami poematu, który napisałeś za nas. napisałeś z kimś i teraz rozporządzasz mną w nim. a ja wtapiam się wraz zatramentem w kartkę i rozmywam.
brak mi wyrazu,
jakiegokolwiek powodu do istnienia kiedy zdązyłeś mnie tak zmienić, kiedy stałam się składową Ciebie, a nie Nas,kiedy to wszystko zamieniło NAS w
bezsens
?!!!
Wypisujesz hasła w mojej dłoni,
Potem szczotką ślad flamastra drzesz
Mówisz, że nikogo się nie boisz,
Że jak przyjdą do nas to ich zjesz. Cały ty.
...
Gdy głupota z biedą już mnie mają
Robisz małpę i mam w domu cyrk,
W oczach ognie znów się zapalają
I dla ciebie tylko chcę znów żyć
Jesteś lekiem na całe zło
I nadzieją na przyszły rok,
Jesteś gwiazda w ciemności,
Mistrzem świata w radości.
Oto cały ty, nie nazwany ty.
Jesteś lekiem na całe zło
I nadzieją na przyszły rok,
Jesteś Alfą Omegą, hymnem, kolędą
Oto cały ty, nie nazwany ty.
/ B. Olechowicz "Jesteś lekiem na całe zło "
_______________________________________
wszystkiego dobrego Zyl, staruszko Cx