Najpierw grupa z terapii. W sumie to jeszcze za wami tęsknie, ludzie. Nie przeszło mi. Tęsknie za sarkastycznymi uwagami Mai, za szczerością Andżeliki, kreatywnością Klaudii, ciekawością Kuby i całkowitą obojętnością Filipa. Do zobaczenia, kochani. We wrześniu, mam nadzieję.
A teraz koniec mojej przygody z rosyjskim. Miałam nie płakać, ale ledwo się powstrzymałam. Jedyne dwa miejsca, gdzie czułam się swobodnie. A dzisiaj piękne pożegnanie w kawiarence, kawa z tymi miłymi ludźmi i naszą kochaną lektorką. Wznowienie sił przed cholernymi korepetycjami z piekielnej chemii. Jeszcze wcześniej spotkanie z Żywcową. Miałam poczytać jej dziś jak zawsze bajki na dobranoc z serii 'Seryjni mordercy', ale wyszło jak wyszło.
Chyba to jest dla mnie najważniejsze. Uczucie pośpiechu. Nie ma na nic czasu, ciągle zajęta, ciągle w biegu. Nie ma czasu na zamartwianie się, wracanie myślami do moich chorych wyczynów. Ciągle wśród ludzi.
Jedno się nie zmieniło. Wciąż nie pasuje. Wciąż na brzegu życia. Ale przynajmniej wśród was. Częściowo.