Strach choć zagląda nam w oczy próbujemy się od niego odsunąć. Czujemy jak muska nas swoim płaszczem, ale wciąż odwracamy wzrok. Nie zdajemy sobie sprawy, że on prędzej czy później i tak zaatakuje, nasze obawy są nieuniknione. Choć to trudne, to ZAWSZE sprawdza się nasz najgorszy scenariusz. Mówimy, że boimy się pająków, ludzi na ulicy, ale to tylko fobie. Prawdziwy strach jest ukryty głęboko, o takim strachu nie mówimy codziennie, ten strach czeka na stosowny moment, żeby zaatakować. I przyznam, robi to skutecznie. Chciałabym się nie bać, chciałabym otworzyć się w przyszłości, ale dawne spełnione obawy pozostawiły już po sobie ślad. Czuję się jak naznaczona. Dopóki się boisz, wiesz, że nie będziesz w stanie wiele zrobić, wiesz, że będzie Cię to ograniczać. Jak z nim walczyć? Nie da się. Jak już mówiłam, on jest ukryty głęboko w nas. Na tyle głęboko, że jeśli pozbylibyśmy sie go, zatracilibyśmy samych siebie. On jest częścią każdego z nas, przez to, że jest tak indywidualny. A może nie jest naszym wrogiem? Może ten strach pomaga nam przygotować się na najgorsze? Chociaż ciągle martwiąc się o swoje obawy, nie jesteśmy w stanie zrobić żadnego kroku wprzód. Stoimy w miejscu. On nas paraliżuje. Jedyne co nam zostaje, to czekać na nieuniknione. Bo tak naprawdę, to nie bolą nas tak te złe przytrafiające się nam sytuacje. Boli nas to, że uwierzyliśmy, że daliśmy się omotać tej złudnej nadziei, że powiedzieliśmy sobie "tym razem mogę się nie bać". Więc wychodzi na to, że strach jest zdrowy, bo zabija nadzieje, która przynosi jedynie zniekształcony obraz przyszłości.