mam tyle wątpliwości. tak naprawdę nie jestem już pewna niczego. na decyzje potrzebuję mnóstwo czasu, nawet jeśli chodzi o drobnostki. a czasu nie przybywa; ba! jak na złość jest go coraz to mniej. boję się, że pewnego dnia się obudze z życiem, którego wcale nie chciałam. w klatce. ja już nawet własnych poglądów nie jestem pewna. nacjonalizm? feminizm? równość? a wolność? nie wiem, nie wiem, nie wiem. moje ulubione słowa. niczym tarcza. przecież nawet miłość w pewien sposób nie istnieje, przemija. sama się sobie dziwie - kiedyś za kogoś (tak) dałabym się pociąć, dziś nie czuję nawet tęsknoty. tylko pewien żal. że to, co piękne, nie trwa wiecznie. bo przecież chwilami było pięknie...