Draco zamknął drzwi i odszedł w swoją stronę. Jednak nie była w komnacie sama. Prócz denata było tam jeszcze jedno ciało. Żywe.
- Co tutaj robisz, Lucjuszu? Czy nie mówiłam, że sama zajmę się ciałem? Miałam nadzieję, że pomożesz Draconowi wybrać rzeźbę do grobowca, na Bellatrix nie ma co liczyć. Nigdy nie miała twojego poczucia smaku.
- Schlebiasz mi, Belindo. Zrobię jak każesz, pozwól mi jednak sobie asystować.
Dziewczyna zbladła. Przeklęty strach! Czyżby coś zauważył? Zabiła bez mrugnięcia okiem tylu ludzi i nic, a kiedy w końcu podniosła rękę na Voldemorta (który z resztą jej życie zawdzięczał, więc jakby należało ono do niej) - boi się, że ktoś coś odkryje. Cóż za irracjonalne uczucie! Czy mogą jej grozić jakieś konsekwencje? To ona odbudowała to imperium. Należało się jej! Jej i tylko jej!
- Głupia kozo - pomyślała. - jaki mógłby mieć cel? Jego syn jest teraz najlepiej ustawionym czarodziejem na Ziemi. Jemu samemu też nic nie grozi, a poza tym jest najwyższym doradcą, więc tak jakby sam rządził. Pozycja Dracona powinna mu wystarczyć. Chyba, że sam chce zrobić zamach stanu! - Ta myśl przeszyła ją dreszczem. Spojrzała badawczo na jego wysokie czoło i silnie zarysowaną szczękę - oznaki władczego charakteru. Draco był do niego podobny, ale te cechy u niego nie dominowały. Czy może rozwiną się z czasem? Lucjusz Malfoy: taki wierny i oddany jej ojcu mógłby zbuntować się przeciwko niej? - Na brodę Merlina! Ależ chaotycznie myślę. - zganiła sama siebie. - Oczywiście, że dla siebie. Każdy widzi, że Draco jeszcze się nie nadaje. Właśnie: jeszcze. Ale jeśliby się przyłożył, to kto wie? Czyż trzeba podejrzewać nawet Dracona? A jeśli on zdradzi? Albo Lucjusz zacznie się czegoś domyślać podczas przygotowania ciała? Dobra, mała! Weź się w garść! Jak to rozegrać?
- Oczywiście, Lucjuszu. - powiedziała bezwiednie. "Zły znak - pomyślała. - skoro się na to tak zgodziłam."
I nagle przebłysk geniuszu. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślała? Przecież to takie proste!
- Musimy używać zaklęć zatrzymujących ciało w dobrym stanie. Czarny Pan jest... to znaczy był ożywiony. W dodatku tworzył horkruksy, więc nie wiem, jak się tkanki zachowają. Niby wytrzymał jakiś czas od śmierci... - Podniosła białe prześcieradło, którym był przykryty denat. Jakby na zawołanie uchu Czarnego Pana znudziła się dotychczasowa lokalizacja i postanowiło zobaczyć, czy ciekawiej nie będzie na stole. Ześlizgnęło się więc po czaszce zostawiając po sobie śluzowaty ślad.
Malfoy senior wzdrygnął się. Mokre cmoknięcie oderwanej kończyny odsłaniającej gnijące mięśnie nie było czymś, do czego w tej chwili tęsknił. Pomieszczenie wypełnił charakterystyczny odór rozkładających się tkanek. To przypomniało Belindzie, że od rana nic jeszcze nie jadła. Natomiast Lucjuszowi wprost przeciwnie.
- Wszystko w porządku, panie Malfoy?
- Tak, tak - skłamał.
- To cud, że tak długo ciało wytrzymało - zagaiła bezczelnie. - mogło się rozłożyć zanim Bellatrix je znalazła, nieprawdaż?
Zaklęcia Belindy rzucone po morderstwie przestawały działać. W miejscu wypalonej dziury ciało zapadało się i pokrywało błyszczącym woskiem. Odsłaniało w ten sposób szczegóły anatomii, które również zapadały się w sobie i kurczyły, by wreszcie stworzyć cuchnącą breję.
Każde z nich rzucało przez chwilę silne zaklęcia mumifikujące przerywane niekiedy trwałym przylepcem. Desperacko starali się przytwierdzać poszczególne puzzle, a kiedy w końcu się udało, te złośliwie ześlizgiwały się inną drogą.
- Panie Malfoy?...
- Tak? - Starał się zachować spokój. Wkładał w to wiele wysiłku. To nie widok, lecz zapach przyprawiały go o skręty żołądka. Mimo, że robili co mogli, ciało wciąż się rozpadało. Lucjusz zaczynał przeklinać sam siebie za to, iż chciał w ten sposób umocnić się na pozycji. Rozmowa była ostatnim, na co miał teraz ochotę. Najchętniej wybiegłby z pomieszczenia, zwymiotował i pomógł Bellatrix wybierać ten pomnik.
Elddir się zacięła. Nie wypadało zapytać wprost. Z drugiej strony cóż miała do stracenia?
- Czy zechciałby pan nadal pełnić funkcję, jaką nadał panu ojciec?
Kamień spadł z serc ich obojga. Wiedzieli, że przez najbliższy czas mają spokój. Odwalą pogrzeb, przemeblują gniazdko i umocnią pozycję Belindy. Kilka miesięcy bez strachu i intryg.
- To zaszczyt dla mnie i mojej rodziny, pani! - Malfoy skłonił się dostojnie. - Jestem zaszczycony Twoim zaufaniem.