photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 24 LUTEGO 2018

3

Bardzo dziękuję z statystyki i polubienia poprzedniego wpisu. Było mi bardzo miło, że się podobał!

 

Leżała wpatrując się w swój znak. Kąciki ust mimowolnie unosiły się do góry. Wspominała, jaką przyjemnością było oglądanie słabego imperatora. Oddychała głęboko i powoli. Zadawanie bólu fizycznego sprawiało jej wręcz seksualną satysfakcję.

Ktoś zapukał do drzwi wyrywając ją z marzeń. Prędko machnęła różdżką, a tarcza i wąż zniknęły.

- Matko? - Wstała. Mimo tego, że zaczynała nią pogardzać, nadal zwracała się do niej z należnym szacunkiem.

W ciągu zaledwie kilku godzin Bellatrix Lestrange stała się cieniem samej siebie. Spuchnięte oczy otoczone cienką obwódką kontrastowały z bledszym niż zazwyczaj licem. Belinda zauważyła jednak, że ulubienica Voldemorta usilnie próbowała doprowadzić się do porządku, zanim do niej przyszła.

- Nie wiem, co ze sobą zrobić, więc przyszłam. - odparła i rozsiadła się w fotelu.

- Aha. - stwierdziła Elddir i nie zważając na obecność kobiety zaległa na łóżku w poprzedniej pozycji.

Zapadła niezręczna cisza. Bellatrix zaczęła skubać koronkę rękawa.

- Śmieszna sprawa - zachichotała w końcu nerwowo. - Cały czas ubieram się na czarno i teraz nie wiem, jak powinnam okazać żałobę.

Belinda beznamiętnie wpatrywała się w punkt, w którym wcześniej dumnie prezentował się jej znak. Niech stara matka myśli, że jej przykro i taki ma system obronny, a co!

- Niedługo przyjdzie po ciebie Malfoy, żebyś zajęła się ciałem, tak jak chciałaś.

- To mój obowiązek.

Przez dłuższy czas milczały.

- Szlamy i zdrajcy krwi się cieszą. Jestem pewna, że w dniu pogrzebu urządzą jarmarczną fetę.

- Ukróci im się, matko.

- Założę się, że ci głupkowaci Weasleyowie wymyślą jakieś okolicznościowe bzdurne gadżety. Durne półgłówki! Po co ich w ogóle trzymasz?

- Lubię zwierzątka. Mam to po ojcu. Malfoy też jest pupilkiem, a jego się nie czepiasz.

Lestrange podeszła do córki. Ujęła jej twarz w dłonie i przyjrzała się dokładnie. Nie była delikatna gdy obracała ją do światła, by lepiej widzieć.

- Nie płakałaś. - stwierdziła po oględzinach. - Nie masz też żalu w oczach. Nie jest ci przykro. Ty& Ty się cieszysz!

- Oczywiście, że nie płakałam. Nie jestem słaba - Wyrwała się z objęć. - jak ty! Owładnęły tobą uczucia. Ocknij się, Bellatrix i prezentuj godnie! W tym stanie przypominasz mi ciocię Narcyzę. Ona jest słaba. Bardzo łatwo ją zniszczyć. Nie chcę, żeby ktoś, kto mnie urodził był do tego stopnia bezużyteczny. I... Ach! Czyżbyś żądała ode mnie, żebym i ja była tak krucha i bezbronna? Zwolniło się należne mi miejsce w hierarchii. Powinnam się cieszyć!

Roześmiała się szaleńczo.

- Umarł król, niech żyje król! - wyszeptała Bellatrix.

- Cóż za patos! - prychnęła. - Nuży mnie on. Idę się rozerwać przygotowując ciało ojca do pogrzebu. Jeśli chcesz możesz tu zostać.

Wyszła z pokoju i natychmiast pożałowała tego porywu. Lestrange może zacząć węszyć i coś znaleźć. W końcu nie jest głupią gęsią. Niby zatarła wszystkie ślady, a buteleczkę zniszczyła, ale przy takich postępkach nie można ufać samej sobie.

Lecz czy dając pozwolenie na to, żeby została sama w jej komnacie nie okazała zaufania? Matka mogłaby teraz bez przeszkód przeszukać jej pokój i dlatego tego nie zrobi, bo tą sytuacją odsunęła od siebie podejrzenia. Teoretycznie. Z tą Lestrange nigdy nic nie wiadomo.

- Belindo. - To Malfoy przyszedł po nią, by zajęła się ciałem.

- Och! Draco! - wybuchła i wtuliła się w niego dla niepoznaki, by wyszeptać do ucha:

- Nikt mnie nie podejrzewa, prawda? Bo nikt nie wie, że został otruty. Myślą, że umarł sam z siebie. Więc czemu się boję, że matka odkryje coś w mojej komnacie? Wszystko zniszczyłam przecież. Przeklęte nerwy! Gdzie moje opanowanie?

- Spokojnie! - Draco klepnął ją wyrozumiale po plecach. - Pierwszy raz ojca zabiłaś.

Młody Malfoy podał jej usłużnie ramię.

- Wiesz - zagaił figlarnie. - myślałem, że to udawanie czułości i jakich kolwiek uczuć w twoim wykonaniu skończy się wraz z ożywieniem Czarnego Pana. A tu proszę! Nawet po jego kolejne śmierci dziedziczka imperium musi odstawiać szopkę.

- Tylko do oficjalnej koronacji, Malfoy. Gdy całkiem przejmę władzę, urządzę wszystko po mojemu. ...Cóż za niepowetowana strata! Nie wiem, jak sobie poradzę z tym żalem przepełniającym me serce, że nie wspomnę o mej biednej matce... - zaczęła pojękiwać, gdyż mijał ich właśnie jakiś pogrążony w smutku Śmierciożerca.

- Przyjmij moje najszczersze kondolencje, panienko Belindo! - wychlipał przez łzy przechodzień i podreptał w swoją stronę.

- Myślisz, że powinnam dać im czas, zanim wprowadzę nowe zasady? - spytała, gdy tamten odszedł wystarczająco daleko.

- Widzę, że twoja żałoba nie trwa zbyt długo - zadrwił Malfoy. - Przedstawienie musi trwać! - rzekł enigmatycznie otwierając przed nią drzwi komnaty, w którym leżało ciało, które cztery lata temu z taką determinacją ożywiła, o które tak walczyła i przez które tyle wycierpiała.

Unicestwiła tyle własnej pracy!