Przyjechała do nas Arletta od strawstable wiem, że się spóźniłam, ale szkoła nie daje żyć no ;_;
***
Kiedy z rana dowiedziałem się, że przydzielili mi kolejnego konia do opieki, byłem nieźle wkurzony. Wystarczy mi upierdliwy Amore, który ostatnio uciekł, a po 6 godzinach szukania znalazłem go wesoło pluskającego się w jeziorze. Miałem nadzieje, że to nie kolejny rozkapryszony młodziak albo upierdliwa klacz, którą mam wyuczyć.
- Sam, nie chce być wredny kochanie, ale ciebie chyba do reszty posrało. Przecież wiesz jaki jest Amore, to jeszcze mi coś dowalasz? - zapytałem z dezaprobatą Samanthy.
- Jeszcze zobaczysz. - uśmiechnęła się Sam.
Dała mi numer boksu do którego mam iść po konia. 12 - drugi koniec stajni. To musiała być klacz. Tam raczej sam nie wprowadziłaby ogiera, a zazwyczaj wałachami zajmuje się Elizabeth. Kiedy trafiłem ,ujrzałem klacz w średnim wieku o łagodnym spojrzeniu. Przeczytałem dane o klaczy:
Imię:Arletta
Wiek: 15 lat
Rasa:Sp
Predyspozycje: uje.
matka:nn
ojciec:nn
Wziąłem klacz za kantar i zaprowadziłem na zewnątrz. Postanowiłem pojeździć na niej na oklep. Coś z naturala od czasu do czasu by się przydało. Sterując tylko nogami i dosiadem dawałem sobie radę bez problemu. Na metryczce było również napisane o wyjątkowym talencie ujeżdżeniowym klaczy. Jednak dzisiaj nie miałem zamiaru jej testować. Miała miękki chód, było czuć że jest doświadczona. Po 15 minutach dałem jej spokój.
***
Percy, Percy, Percy wszędzie...
ktoś to przeczytał?