Patrzę w niebo i pytam, gdy ten obraz się ściemnił, czy tą pustkę po Tobie da się w ogóle wypełnić? Wiem, że nie jesteś sama, chcę byś była szczęśliwa, chociaż gasnę i czuję jakbym nie miał paliwa. Nic mi nie pozostaje, idę z wódką się zjednać, powiedz mi gdzie Ty jesteś kiedy jesteś potrzebna. Myślę o Twoich dłoniach, do tej pustki i ciszy nie mogę się przekonać. Rana cały czas krwawi, pewnie znów mi się przyśnisz, teraz piję bez względu na to, co o tym myślisz. Dłonią uderzam w stolik, szklanka spada na ziemię, chcę zadzwonić lecz dobrze wiem, że nie powinienem. Ta nadzieja umiera, kiedyś byłaś mi bliska, teraz wątpię bym mógł Cię kiedykolwiek odzyskać.