Teraz już nie wiesz, gdzie plus, a gdzie minus jest...
I tylko patrzysz jak gaz z naczynia ulatnia się, ucieka, psując smak i rozmazując obraz.
Zawsze jest coś, co ucieka.
I nawet jeśli nie idę sama, bo mam Niunia i Medusę, Macieja i Kota, nadal czuję się strasznie samotna i zapędzona w kozi róg, gdzie nic oprócz przeżycia sie nie liczy. To tak jakby mój mózg sam odrzucał naturalny hedoizm człowieka i zmuszał mnie do ascetyzmu, gdzie głównym bożkiem jest zielony papierek.
I już nic się nie liczy.
Mam problem.
Duży.
Nie umiem pogodzić ze sobą dwóch równie istotnych dla mnie przedmiotów - czynności - osób.
Czy to już jest ten moment, kiedy powinnam zgłosić się do psychologa? Czy może już do psychiatry?
Mając mocno zaciśnięte oczy, powstrzymując łzy bezsilności usłyszała jej głos:
"bo życie to bajka pełna aromatu fajka"
- Przestań! Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś, że tak będzie?
"nie pytałaś - nie mówiłam"
- To powiedz mi chociaż, co dalej?! - wykrzyczała w ciemność, gdzie nie było żadnego światełka, tylko nucona przez Nią melodia i jej oddech. - Powiesz mi wreszcie?
Melodia ucichła. I znowu została sama, na środku tunelu, zdezorientowana, zła, bezsilna. Uśmiechnęła się szyderczo. - Dzięki za info.