Jestes z siebie taki dumny widzac strach i łzy w jej oczach. Jestes taki zadowolony z siebie, myslac, ze nic sie nigdy nie wyda. Tak bardzo cieszysz sie z tego, ze mozesz ranic dwie osoby naraz. Karmisz swoje ego czułymi słówkami wypływajacymi z ich ust. Patrzysz w jej oczy, myslac o innej. Trzymasz ja za reke, by za chwile odwrócic sie i poczuc ciepło tej drugiej. Czy spisz spokojnie, wiedzac, ze ona sie domysla? Jak mozesz normalnie funkcjonowac, wiedzac, ze ona czeka na potwierdzenie jej obaw? I gwarantuje ci, ze ona juz tylko szuka odpowiedzi na pytania które ja drecza. Jak mozesz sam wmawiac sobie, ze to co robisz jest w porzadku. Nie. To kurwa mac nie jest w porzadku. Bo pewnego pieknego dnia, gdy wszystko sie wyda, ona odwróci sie juz na zawsze. One sie odwróca. A ty zostaniesz sam. Juz bez tego pieprzonego poczucia bezkarnosci. Tylko z ich nienawiscia, depczaca cie coraz to bardziej, az w koncu całkowicie wsiakniesz w ziemie, nie pozostawiajac po sobie sladu. A na ich ustach zostanie ironiczny usmieszek , a w rece nóz, który z checia, gdy tylko beda chciały, wbija ci w plecy. Mozesz byc z siebie dumny. Zchrzaniłes wszystko.
A teraz odszedłes sam.. Bez do widzenia.. ` K `
//PaulinQue.