Powietrze się ociepliło...
Nie ogarniam tego bałaganu w głowie. Natłok myśli, kupa roboty i wielka nicość w sercu. W sercu, które siedzi gdzieś tam cicho pod sklepieniem żeber i tylko czasem daje znak. Zaczyna mocniej bić, jakby się chciało wydostać spod tych ruin i żyć własnym zyciem. Ale ja je trzymam na uwięzi cienkich, śliskich żył i tętnic. Nie wywinie mi się.