photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 9 SIERPNIA 2009

Na proźbę szanownego PaTha, który stwierdził że lubi czytać moje notki zmuszam się do napisania czegokolwiek, by dopełnić jego jestestwo przynajmniej na czas czytania moich wywodów.


A więc co takiego ostatnio dzieje się w mieście? Tego nie wiem, gdyż jak można było przeczytać z ostatniej notki zżera mnie praca. Na dodatek mało opłacalna lecz cóż zrobić, tym razem obiecuje sobie że za rok na pewno znajdę coś bardziej podemnie, czyli coś dobrze płatnego nie wymagającego jakiegokolwiek wysiłu fizycznego, lecz psychicznego.Chociaż to ostatnie też nie musi być konieczne, aczkolwiek chyba niczego takiego nie znajdę.


Przechodząc to zdarzeń które miały miejsce wczoraj muszę powiedzieć, że czasem żal jest wyjeżdzać z stąd w dalekie krańce Polski, gdzie trochę większa fala może być przyczyną mojego przedwczesnego zgonu. Lecz zacznijmy relacje zdarzeń, gdyż mój stan psychofizyczny prawdopodobnie mało kogo interesuje i jak to się mówi czas na akcje.


Wczoraj przyszła najlepsza część tygodnia zwana "wypłatą", chociaż nie była zbytnio satysfakcjonująca, lecz lepsze to niż siedzienie na tyłku i patrzenie na poruszające się na niebie chmurki. Od razu po pracy pojechałem po wszelakich koleinach w strone Gniezna. Cel był jeden : Odebrać PaTha i Milene z dworca tegoż miasta. Wypozażony w GPSa w postaci mojego ojca wyruszyłem z misją odkonwojowania tych dwojga spowrotem do Wrześni. Jednak GPS miał pewną wadę, gdzyż oprócz wskazywaniu drogi komentował moje poczynania na drodzę.


Gdy już dotarłem do punktu oznaczonego przez GPS jako "cel podróży" zauważyłem obydwu wakacjowiczów z dziwnym stworzeniem w koszyku. Na początku myślałem, iż przehandlowali coś z chińczykami i wzieli sobie żywy obiad, lecz okazało się, że dostali to stworzenie dalej zwane psem nie w celach gastronomicznym, lecz wychowawczym (cokolwiek może to znaczyć). Po podwiezieniu ich do domu niestety musiałem zrobić jeszcze rajd po Wrześni, gdyż mój GPS miał jeszcze inne plany. Po czekaniu na niego w samochodzie przez 25 min, który był wystawiony na słońcu doszedłem do konkluzji. Stwierdziłem, że czas jechać do domu coś zjeść i ewnetualnie iść gdzieś coś wypić, żeby chociaż te weekendy wakacji były zaliczane do udanych.
Jednak w domu czekała mnie również nie miła niespodzianka, albowiem moja rodzicielka wzieła na dwa dni swoją chrześniaczkę, ludzie którzy mnie znają wiedząć iż dzieci NIENAWIDZĘ, NIEZNOSZĘ, NIECIERPIĘ. Więc czym prędzej chciałem wyrwać się z tego domowego przedszkola, lecz zostałem zatrzymany przez dziwny obowiązek sprzątania klatki schodowej. Gdy już to wykonałem uciekłem jak najszybciej mogłem, albowiem chciano mnie wkręcić w mycie naczyń, lecz dla dobra swojego i ogólnoweekendowego odtrąbiłem odwrót.


Po trafieniu do QQ odrazu udałem się po jednego z wczasowiczów, który potem poszedł po wczasowiczkę i odrazu opuściliśmy lokal, w celu degustacji na plenerze. Jednakoż wyszło na to, iż sam piłem, nie licząc iż PaTh pił maślankę wrzesińską smak gruszkowy. Po długich rozmowach na dziwne, jednak poważne tematy PaTh (lub Patrick Swayze, jak go lubie tak czasem nazywać) włączył emulator na laptopie i zaczął grać w Mario. W tym że czasie wybyłem w celu oddania uryny i po drodzę spotkałem Ali, która dostała się do Konina na studia, lecz w tej chwili nie pamiętam na jaki kierunek. PaTh który później przybył, stwierdził iż rozmawiam ze starszą panią z dziećmi (no trzeba przyznać że towarzystwo Ali nie było zbyt stare, a najlepsze było stwierdzenie "ja nie mogę pić z przyczyn medycznych" jednego młodziaka. Czy tą przyczyną medyczną nie był...hmm... wiek?)
Szybkie przemieszczenie się do QQ gdzie znajowała się ekipa. Tam przebiegła szybka rozmowa na temat znany tylko ludziom zebranym w jednym konkretnym miejcu na fotelach. Po chwili padła propozycja powrotu na plener, jednak wczasowicz PaTh nie mając przy sobie funduszy na chipsy wrócił do domu, jednak ja udałem się w celu dalszego spożycia. Po niedługiej chwili jednak zostałem sam na ławce przy bloku. Pijąc resztę piwa, miałem czas na przemyślenia, dosyć głupie pomysły, których nie zrealizowałem na szczęście. Po dotarciu do domu miałem ochotę napisać parę zdań na notkę, jednak nie przeszły one moje dzisiejszej trzeźwej inspekcji. Przechodząc do puenty zasnąłem ok godziny 03.00 a zostałem obudzony przez wesoły okrzyk chrześniaczki mojej mamy ok godziny 8.00. I jak tutaj nie nienawidzić dzieci?...

Motto na weekend
"Umywam ręcę od wszelkiego kur est wa"

Czego żałuje?
Że raz zatrzymałem się na czerwonym świetle (niektórzy wybrani wiedzą o co chodzi)

Na zdjęciu coś za czym będe tęsknił w każdy dzień w nadmorskim akademiku...

Komentarze

~sebaaa Spoko mlody teraz mozna juz w Gdansku kupić Lechy Pilsy.A tak pozatym zamiast wypisywać jakies pierdołki na necie byś matme zaczął zgłębiac bo cie czeka niezła orka na 1 roku.Pozdroooo
09/08/2009 14:16:55