photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 7 KWIETNIA 2015

Granica

Istnieje bowiem granica, której przejść nie można..

Gdy stanłąłem nad tym widokiem od razu usłyszałem ten cytat. Ostatni czas to próba, wyznaczanie granicy. Tak ją odbieram. Ciekawie, poznaje ludzi z zupełnie innej, nowej, ciekawej strony, inni z kolei przechodzą granice. To piękny czas! Wszystko budzi się do życia. Była Wigilia na Cisowej to i tradycyjnie malowanie jaj wraz z otwarciem sezonu grillowego już za nami. Ach, przede wszystkim rozmowy, uwielbiam słyszeć śmiech przyjaciół i ich słuchać, a mówią mądrze. Wszyscy, których przybycia się spodziewałem, stawili się. Rotacja ludności spora, acz gwar rozmów niczym na jakiejś włoskiej starówce dobiegał do ogrodu..do tego świałto, zieleń, smakołyki. Wszyscy przywieźli to na co mieli ochotę, było ciacho marchewkowe - wybitne, karkówka, kiełbaski, sałatki, a nawet tyradycyjnie, wyrabiane na stokach słonecznego Glinna - La Sokorro, której nie można konsumować samotnie. Do tego w innej konwencji, bo oczywiście malowanie! Jajo-party, niespodzianka, juz po paru drinkach, dla chętnych. Arcydzieła powstawały zacne, niektórzy jak koneser sztuki i wina la Sokorro musiała pewnej pracy tj. dziko hasającemu baranowi domalować...oczy, bo był zmutowany genetycznie. Pisanki dołączyły do tych sprzed lat, mój spory kosz już wypełniony po brzegi,  świetnie to wygląda. Ma swoją wartość, sentymentalną. Ostatnio widujemy się z Zorzową paczką regularnie i niech tak zostanie to nam wszystkim jest potrzebne. Rozkwit. Tak samo jak uczucia niektórych, do innych. W tym roku aż dwa śluby z naszej paczki! Na jednym będę pełnił zaszczytną funkcję. W lipcu czeka nas Salomo, bo jesień będzie b.zabiegana ;) Już nie mogę się doczekać!

Po drodze było też prima, więc nauczyciele popłynęli, akcja błysk. Uczniowie uczą się dystnasu do siebie. Mega, praca w takim zespole to zaszczyt. A przede mną..kurs angielskiego i to na Malcie..w przyszłym roku bodajże. Być może jesienią podróż do Indii, ale bardziej pewna Praga z moją klasą! To będzie trip. Na samą myśl się uśmiecham. ALe za nim Praga, to wieczór filmowy, to wizyta w meczecie,ach, wychowawczo spełniam się. Pozytywnie. Jest trudno, acz warto. To pewnego rodzaju misja. A co do dystansu, czarne afro na głowę, ciemne okluary, czarne rzeczy i tanecznym krokiem dawaj przez korytarz, nawet p. Dyrektor się przyłączył. Wyszło prawie jak na szkole zimowej kiedy to wszyscy w bieliźnie termoaktywnej lub lycrze, do tego w goglach i kaskach wparadowaliśmy na dyskotekę i zrobiliśmy taniec robotów.. ;)

I po szkole, środa do domu! do MM, czas. Piękny, rodzinny czas, ze śmiechem do łez. Jedno było inne niż zawsze, nie było z Nami Nati i Miłosza, bo wyjechali..ale to wyjątkowa sytuacja byliśmy in touch. Wesoło, bardzo lubię takie chwile, napawają i dają mnóstwo energii :) aż wracać się nie chciało..chociaż moja Cisowa już na mnie czekała..też nie lubię jej zostawiać na za długo. Nasze domy - Rodziców i mój w tym roku przechodzą remonty, mój zewnątrz. Sporo pracy z tym związane, ale u mnie już można powiedzieć koniec, a u Rodziców półmetek. W końcu jesienią polter i to w MM! Pierwszy. Toć ślub córki, ach jesień miłością pachnie. Niech tak już jest do końca świata..:)

A co do najbliższej przyszłości, koniec trymestru = zapiernicz. Pierwsze testy gimnazjalne za pasem, a za mną już pierwsze egzainy z doświadczeń chemicznych. Uf, daliśmy radę, udało się. Jestem zadowolony. Poza tym w ndz.półmaraton, zdrowotnie mam nadzieję, że ogarnę, jeszcze dochodzę do siebie, ale nie odpuszczę. To będzie walka z samym sobą. Następny weekend koncert Tigi z Sąsiadką - Poz, a następny dzień - Berlin i party..omg..a później już weekend majowy..a po Eurovisionparty w MM. Będzie się działo, w końcu w rok miości - rodzinnie zatwierdzone, musi być in the name of love...

Uśmiechu kochani ;)

NIedługo się widzimy!