Hejoł!
Kocham robić sobie bezsensowne zdjęcia, których nie rozkiminia nikt łacznie ze mną. Ciekawe czy można za to przeżyć.
Rozperdziel totalny. Dosłownie i w przenośni.
Za dużo myśli nawet jak na mnie. Muszę pomedytować. Najlepiej przy metalu napierdalającym w głośnikach.
Aż dziwne że tyle problemów, przez tak niewiele czynników. Lepiej żebyście nie wiedzieli o co chodzi. Przynajmniej co poniektórzy.
NIE OGARNIAM!
Lepiej bym zrobiła udając że się uczę, ale nawet tego już nie potrafię.
Fuj. Jebię to.
Mary?
Gdy się obudziłam, swoimi wyczulonymi zmysłami już słyszałam odgłosy pogoni, więc przerażona, ponownie zmieniłam się w ptaka i usiadłszy się na jednej z najwyższych gałęzi wierzby, pod którą spałam, z przerażeniem poczęłam obserwować uczestników pościgu. Bardzo wyraźnie słyszałam ich zażenowane i wściekłe głosu wykrzykujące:
,,Nie mogła nam uciec!, To niemożliwe, lub obelgi pod moim adresem.
Po chwili stwierdziłam, że pod moją obecną postacią, nie budzę żadnych szczególnych zrywów. Skarciłam się w myślach za to, że nie wpadłam na coś tak prostego, jak po prostu maskowanie się, pod postacią ptaka! W ten sposób mogłam przecież polecieć do jakiegoś dość dalekiego miasteczka i tam, gdzie na pewno już by mnie nie szukali, mogłabym rozpocząć nowe życie pod nowym nazwiskiem. Nie byłoby to problemem, poszłabym tylko do władz miasta z nowiną, że jestem sierotą, a dalej już oni by się tym zajęli. Jako dziecko nie mam żadnych dokumentów stwierdzających mą tożsamość, więc w tej kwestii muszą się zdać tylko i wyłącznie na mnie.
Po chwili, uczestnicy tej chorej gonitwy stwierdzili, że musiałam bardzo daleko odbiec w czasie, gdy oni naprawiali powóz. Zbyt bystrzy to oni nie są nieprawdaż? Pojechali dalej. A ja, uspokojona i zachwycona niedawnym odkryciem, poleciałam w prawdopodobną stronę miasteczka. Mogłam się tylko modlić, aby i tam nie dotarły wieści o mnie. Oczywiście nie podam im prawdziwego nazwiska. Zdjęcia tez nie zobaczą, ale jest jednak możliwość, że pogoń wcale nie znudzi się bezcelowym przeczesywaniem terenu i w desperacji zaczną szukać mnie w tej mieścinie. Uzmysłowiłam sobie jednak, że inaczej nie ma dla mnie nadziei.
Wiał mocny, zimny i przenikliwy wiatr, który uparcie utrudniał mi osiągnięcie mojego celu. Po niedługim czasie zaczęła się dodatkowo straszna ulewa, która zmoczyła mi pióra. Dałam za wygraną. W takim stanie i tak nie doleciałabym dalej, niż na odległość waszego kilometra. Schroniłam się w jakiejś przytulnej, niezamieszkałej z niejasnych powodów dziupli. Po chwili zmorzył mnie głęboki sen.
Śniło mi się, że ludzie i czarownice żyją w zgodzie i nie sprawia im problemów, że nie należą do jednej rasy. Ich wspólna koegzystencja toczyła się spokojnie, melancholijnie, ale nie smutno. Wszyscy byli zadowoleni z życia, a czarownice już nie musiały ukrywać się pod postacią biednej wieśniaczki, a mogły pełnić również ważniejsze role, jakie w prawdziwym świecie odgrywali tylko ludzie. W tym momencie, mój sen przerodził się w koszmar. Okazało się, że ludzie wcale nie żyją zgodnie z czarownicami. Że role, pełnione przez nie, to tylko przykrywka, aby najpierw móc wykorzystać ich umiejętności, a gdy mnie będą już tak przydatne jak wcześniej, spalić na oczach wszystkich. Że mężczyźni w ich mieszanych małżeństwach, byli w zmowie z całą resztą, że mieli tylko wykorzystać nasza rasę do rozwiązania swych problemów, a na boku, mieli swoją kobietę, z którą już do końca żyli po zgładzeniu swojej nieludzkiej małżonki.
Po obudzeniu dość długo zastanawiałam się, dlaczego będąc ptakiem nadal mam takie ludzkie sny? Dlaczego mój mózg jest tak samo inteligentny jak wcześniej? Dlaczego moje rozumowanie nie traci na sile, a instynkt zyskuje? To pomoc czy przekleństwo? Tyle pytań, dotyczących nie tylko zamiany w zwierzęcia, a i całego mojego marnego żywota, a ani jednej osoby, która znałaby odpowiedź, na chociaż jedno z dręczących mnie pytań.
Kiedy już skończyłam się nad sobą użalać, kiedy wstał nowy dzień, a wraz z nim piękna pogoda, zaobserwowałam, że moje pióra (cały czas byłam pod postacią ptaka) wyschły przez noc, jak i ja odpoczęłam. Moja wędrówka potoczyła się dalej. Lecąc z wiatrem w kierunku północnym (gdzie jak miałam nadzieję jest jakaś mieścina) szybko wyminęłam pogoń szukającą mnie oraz bardzo mocno ich wyprzedziłam. Wydawało mi się, że jakoś wcale im się nie śpieszy, że wręcz się ociągają z tym pościgiem. Zaciekawiona zleciałam niżej, tak, aby słyszeć ich głosy. Po chwili zrozumiałam byli przekonani, że wyprzedzili mnie o kawał drogi i teraz czekają, aż sama na nich wpadnę. Byli tacy pewni siebie, że aż było to żenujące. Popchnięta uczuciem irytacji, popędziłam przed siebie ze zdwojoną siłą.
Iiii....
KONIEC (pierwszej części)
˙<3
"Dzieli nas rzeka niewypowiedzianych marzeń
I dzieli nas rzeka zwyczajnych spraw
I nikt z nas nie wie co się jutro może zdarzyć
I nikt z nas nie wie co się jutro może stać...!"
Coma - Tolerancja
˙
Wkurwiacie mnie niesamowicie, ale i tak was kocham.
Cheers!
˙
&n
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24Kooocham patusiax395... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima242025.06.01 photographymagic