Emm..
Ja was przepraszam, ale się powstrzymać nie mogłam.
A jak będziecie mi tu marudziły, to mam jeszcze kilka innych sprzed szkoły. Serio, przed chwilą je znalazłam.
Ja...
Siema, Wikon jestem (Wiktoria, Vifon, ostatnio jeszcze coś innego padło...)
Chyba..
Uczęszczam do 1 klasy gimnazjum, do którego dojeżdżam bo chciałam zrobić rodzicom na złość.
Naprawdę...
Słucham nieprzeciętnej muzyki i noszę tylko ciemne kolory, bo chuj mnie obchodzi, że zielony znowu w modzie (znaczy nie wiem czy jest, strzelam).
Zwariowałam.
Jajko. Jeżu.
Ja chceeeeeee....ee...yy.. nieważne... : oo
Wypierdalam.
Cheers!
Mary
Teraz podśpiewując sobie pewną piękną pieśń i biegnąc przez las myślałam o Matyldzie&
Kochała ten utwór, uważała, że ma głębokie przesłanie, którego wiele ludzi nie potrafiło się dopatrzyć.
Rozmyślając o swojej byłej przyjaciółce, nagle przed oczyma stanęła mi wizja dotycząca bliskiej przyszłości. Wydarzenie ma mieć miejsce za jakieś pół godziny. Matylda, patrząc na naszą wspólną umowę, która dotyczyła naszej przyjaźni, łkała mówiąc Co ja zrobiłam, co ja, głupia zrobiłam?! Oh, Mary& Wybacz mi&Ja nie chciałam&Ja&ja cię przepraszam. Wybacz.
Może wiedziała, że ją zobaczę. Może chciała to osiągnąć. A może nie, może było to nieplanowane. W każdym razie z miejsca jej wybaczyłam. Po upływie pół godziny wypowiedziałam krótkie zaklęcie, które dostarcza danej osobie (w tym przypadku Matyldzie) krótką wiadomość ( w tym przypadku wybaczam) w formie dźwięku słyszanego tylko dla niej, tej jedynej. Matylda będzie wiedziała, że to ode mnie, ponieważ stosowałam już z nią tę praktykę w przeszłości.
Po niedługim czasie, stwierdziłam, że pogoń jest daleko za mną. Skupiłam się na przyszłości w zasięgu trzech godzin, by zobaczyć ile mniej-więcej mogę odpocząć. Okazało się, iż ich powóz ugrzązł w błocie, oraz wyłamało się im koło, co dawało mi ponad dwie godziny przewagi. Byłam przeraźliwie głodna. Rozejrzałam się wokoło, w poszukiwaniu jakiś borówek, jagód, malin. Niestety, przez pośpiech nawet nie zauważyłam, że jestem na jakiejś spalonej polanie, gdzie prócz nieżywych drzew i wraków krzaków, nie ma niczego. Musiałam iść dalej, w poszukiwaniu jakiegoś zieleńszego miejsca. Z głodu i zmęczenia słaniałam się na nogach, więc bieg był już zbyt ryzykowny. Zmieniwszy się w ptaka zaczęłam od góry przeczesywać teren. Okazało się, że spalona polana, jest naprawdę niewielką cząstką wielkiego boru. Zeszłam trochę niżej by wypatrzyć jakąś polankę, na której znalazłoby się coś do jedzenia. Nie było to trudne. Po chwili stałam już zachwycona na zielonej łące, pełnej kwiatów, motyli oraz.. krzaczków z owocami! Było tam wszystko jagody, borówki, poziomki, truskawki, maliny& Gdy już najadłam się do syta, wypatrzyłam nieopodal mały strumyczek z krystalicznie czystą wodą. Napiwszy się obmyłam i opatrzyłam swoje rany, używszy do tego wody ze strumyczka oraz specjalnej rośliny. Z wielkim przekonaniem stwierdziłam, że całość, od odnalezienia polany do teraz, trwała około 30 minut, więc spokojnie położyłam się spać pod wielką, piękną wierzbą.
"Bo pomarańcze,
Okazały się nieświeże!"