Końcowy bilans tiny wyszedł około 300 kcal.
Wypiła troszeczkę, ale humorek Jej dopisuje, a to najważniejsze.
Bo jak wiadomo zdrowe podejście do wszystkiego, owocuje uśmiechem, a bez tego ani rusz.
Szczególnie w tę paskudną pogodę, która zrywa czapki z głów...
''Jesień trwa, rdzawych liści czas, kaloszy, peleryn i mgły...''
Jutro jedzie do swojego Tygryska, więc pewnie zje ponadprogramowo, ale czego się nie robi z miłości?
Zdjęcie z ''bakstejdżu'' dzisiejszej sesji.
Z poważaniem, Promyk tiny, który jest bardzo niecierpliwy, dlatego dodaje wpis za Nią:)