Opowiadanie Anny cz. I
Jeden z niewielu dni, kiedy wszystko toczyło się po mojej myśli.
Nie było płaczu ani zgrzytania zębów, niczego już się nie bałam. Nie bałam się, bo wiedziałam, że
On jest obok. Mentalnie jest. Tak naprawdę
pogodziłam się już z tym, że nie będzie mój. Aczkolwiek miałam wrażenie, że żyję dla kogoś.
Dwa lata łudziłam się. Żyłam w ciągłych złudzeniach, próbując jakkolwiek pokazać mu, że nie jest dla
mnie tylko kolegą z klasy, że cały mój świat to On. Dla Niego wstaję rano i chodzę po świecie.
To właśnie dla Niego. Kamil, bo tak ma na imię, jest ostatnią myślą, kiedy kładę się spać, i pierwszą, kiedy
budzę się o świcie. Zrozumiałam. Nie jest dla mnie. Trudno. Starałam się żyć normalnie. Bez Niego .
Wszystko biegło swoim torem. Aż do pewnego dnia. Całą klasą wybraliśmy się do kumpla na
grilla, miał wolną chatę. Nie obyło się bez alkoholu, fajek i zioła. Zostałam na noc sama z chłopakami i
bratem, najlepszym przyjacielem Kamila. Michał(brat) nie pił wiele. Chłopcy też trzymali się dosyć
dobrze. Jedynie Kam i ją zrobiliśmy mieszankę wybuchową. Zioło i sporo ilość alkoholu szybko dała się
we znaki. On wypił dużo mniej niż ja, gdyż przyjechał później. Powiedział Michałowi, że się mną
zaopiekuje, że może spokojnie iść spać na górę, a ja dla bezpieczeństwa zostanę na dole. Chłopcy
posiedzieli jeszcze chwile, a Kamil uznał, że dobrze zrobi mi spacer, wychodząc Michał rzucił do
Niego tylko, że Jemu ufa, a mi nie, nie w takim stanie. Poszliśmy nocą przejść się bocznymi ulicami
miasta. Mimo, że moje ciało odmawiało posłuszeństwa doskonale wszystko pamiętam. On trzymał
mnie za ramiona, miał takie ciepłe i drżące ręce, a ja wtuliłam się w Niego i delikatnie położyłam głowę
na jego klatce, czując przy tym stukot, najcudowniejszy stukot serca. Kamil przystawał co pewien czas
, pytał czy już mi lepiej, czy nie chciałabym usiąść. Oczywiście było mi lepiej, niespodziewany
przypływ emocji, wszystko powróciło. Jego piękne, głębokie i czyste niczym ocean, błękitne
tęczówki, które zmartwionym wzrokiem spoglądały na moją zamuloną z nutą szczęścia, wmalowanego
w usta, twarzy. Zatrzymujemy się ni stąd ni zowąd, byłam zdziwiona, bo od poprzedniego postoju
nie minęła nawet minuta, on odwraca mnie twarzą do siebie, łapie mnie w pasie. Serce dudniło mi
coraz mocniej, wewnętrznie byłam roztrzęsiona na milion strzępków, a na zewnątrz musiałam być oazą
spokoju, nie mogłam pokazać, że się boję. Kamil zbliża swoje usta do moich, czuję Jego przyśpieszony
oddech, ciepły i łagodny, aczkolwiek można było wyczuć niepokój.
Cdn
___________________________
Jeżeli ktokolwiek jest zainteresowany wysłaniem swoich prac proszę wysyłać na :