Opowiadanie Liliany R.3 cz. I
Tego dnia wyjątkowo padało, przechodziłam koło cmentarza i wtedy ją zobaczyłam.
Wydwała się taka mała, taka krucha, na oko miała z pięć/ sześć lat. Była niziutka, ubrana w czarną sukienkę.
Miała brązowe włosy i błękitne oczy z których wylewało się morze łez. Jej cieniutki głosik pytał.
-Tatusiu, ale jak to mamusi jus nie ma? Ja chcem do mamy!
-Kochanie, mamusia cały czas jest przy Tobie, właśnie tu.- odpowiadział jej młody chłopak, pokazując na klatke piersiową.
Chyba miał na mysli serce.
-Ale ja chcem ją przytulić!- Wyrwała się mała i pobiegła w stronę cmentarza.
-Amelka, zaczekaj.- krzyknął chłopak i pobiegł za dzieckiem. Ten obraz poruszyl we mnie serie wspomnień.
Mimowolnie udałam się w tamtym kierunku, w sumie to odpoczątku się tam wybierałam. Kiedy doszłam do
odpowiedniego grobu mój wzrok znowu przykuła ta mała dziewczynka, siedziała sama na trawie. To nie
była moja sprawa, ale podeszłam do niej, nie mogłam zostawić tej zapłakanej kruszyny samej.
-Cześć Amelko. Powiedziałam przysiadając się do dziewczynki.
-Kim Pani jest? I skąd pani zna moje imie? Tatus zabronil mi rozmawiac z obcymi.- dziecko spojrzało na mnie nieufnie.
-A gdzie on jest?
-Nie wiem, zgubiłam się.- odparła mała po czym się rozpłakała.
-Chodź, poszukamy go. Wzięłam ją za rączke i poprowadziłąm prosto alejką.
W między czasie powiedziała mi, że jej mamusia miała wypadek i teraz zniknęła. Chyba tak właśnie ojciec wytłumaczył
małej śmierć. Po dziesięciu minutach krążenia w kółko w końcu zobaczyłam tego chłopaka, był wyraźnie przerażony.
Kiedy w końcu dostrzegł Amelkę podbiegł do niej i ją uściskał. Patrząc na ten obraz łza zakręciła mi się w oku.
Czemu wam to opowiadam? Dobre pytanie. Ci ludzie zapoczątkowali moją historie, tak mało, z pozoru, znaczący fakt, a
może tyle zmienić. Nazywam się Stella. Orginalne imię? Wymyśliła mi je mama. Własnie po to znalazłam się na tym cmentarzu,
chciałam ją odwiedzić. Po prostu Amelka była wersją mnie sprzed lat. Tylko, że mnie wtedy nikt nie wspierał, nikt mi nie
wytłumaczył gdzie jest moja ukochana mamusia. Mój ojciec był alkoholikiem, często sięgał do butelki. Bez mamy
moje dzieciństwo straciło barwy. Jak żyła chroniła mnie przed ojcem, wychodziła ze mną na plac zabaw, do kina czy
w inne ciekawe miejsca. W domu się nie przelewało, ale nigdy nie dała mi tego odczuć, pracowała na kilka etatów,
tylko abym nie czuła się gorsza. Umarła jak miałam osiem lat. Mój świat w ciągu jednego dnia się zmienił, nikt mnie
wtedy nie wspierał, nikt nie wyjaśniał. Ojciec przyprowadził mnie tylko do domu, a potem sięgną po butelke, jedną,
drugą, trzecią, potem przestałam liczyć. Nie obchodziło go nic, miałam osiem lat i musiałam się usamodzielnić.
Po mamie dostałam odszkodowanie, które musiałam schować przed ojcem, co nie było łatwe bo potrafił zwęszyć pieniądze.
Kiedy kasa z odszkodowania się skończyła było ciężko. Nie, nie byłam kopciuszkiem który potem znalazł swojego księcia.
Kradłam, nawet od ludzi starych. Raz jedna starsza Pani dostała zawału kiedy kazałam jej wyjąć kase, a ja? Ja po prostu
wzięłam torebkę i uciekłam. Zdecydowanie nie byłam dobrym człowiekiem. Szkoła? Nie wiem ile razy nie zdałam, nie miałam
przyjaciół w klasie, nie miałam nikogo. Uważałam, że ludzie krzywdzą, tylko i wyłącznie. To czemu tego dnia pomogłam
tamtej dziewczynce? Cos we mnie pękło, czuła to co ja tyle lat temu. W każdym razie już się za bardzo rozgadałam, czas
powrócić do tamtego dnia.
Cdn...
Następna część za dwadzieścia 'fajne'