zdjęcie z Warszawy. podoba mi się strasznie. byłam tam taka szczęśliwa i wpadł mi do głowy pomysł. ta notka będzie o tym dlaczego na tym zdjęciu jestem taka szczęśliwa. i to jest dobry pomysł.
po pierwsze i przede wszystkim, bo to najważniejsze. na tym zdjęciu kochałam i czułam się kochana. doceniona. czułam, że mam kogoś do kogo mogę pójść o każdej godzinie dnia czy nocy. że mam kogoś kto mi pomoże w każdej sytuacji. że mam kogoś kto chce spędzić ze mną życie. że mam kogoś kto mnie naprawdę kocha.
codziennie analizuję co się tak naprawdę stało, że to się zjebało i nie wiem. myślę o tym dzień i noc. i nic. patrzałam już z każdej perspektywy i dalej nic. wiem jedno, że kocham. ale co dalej? dalej jest tylko koniec. który zmierza do mnie nieubłaganie.
pytanie brzmi, zjebałam? zjebała? czy zjebaliśmy? może to w ogóle od nas nie zależało? może wpływ miało na to więcej czynników niż trzy? co się z nami stało? byliśmy tacy szczęśliwi. przepełnieni miłością. emanowałyśmy pozytywną energią, wręcz tryskałyśmy nią. i czar prysł.
z każdej strony słyszę, że Ty jesteś zła nie dobra najgorsza, że mnie zranisz zostawisz żucisz w kąt jak stare buty. każdy tylko powtarzał że mam się w to nie pakować że mam uważać że się nie angażować. a ja swoje, nie chciałam za chuj w to wierzyć. i nadal nie wierzę. jedyne w co wierzę to w Twoją szczerość, w Twoje słowa. wierzę że są prawdziwe i szczere. kto ma rację? czas pokaże.
nie radzę sobie. nie daje już rady. to mnie niszczy. znów. wszystko mi się jebie na około, całe moje życie. i w sumie zawsze tak było, ale nie przy Tobie. będąc w Twoim towarzystie czułam się bezpiecznie, spokojnie. drugiej takiej nie znajdę. jesteś tak wyjątkowa. nie ma lepszych niż Ty.
Kocham Cię, naprawdę. na zawsze. na miłość przysięgam na życie.
ps.czytelnicy, wybaczcie za tak długą nie obecność lecz nie miałam sił by pisać. a jak znalazłam te siły to i tak nie pisałam bo byłam zbyt szczęśliwa by tracić cenny czas na pisanie bloga. musiałam znaleźć czas na dbanie o szczęście. dbanie o Nią.
DOBRANOC.