tysiąc myśli. chaos. bardzo, bardzo głośno w uszach mimo że od prawie godziny mnie tam nie ma. i przeraźliwe światło. kiedyś tak nie było. na łydkę do dupy przychodziło 20 osób, z czego maksymalnie 10 skakało sobie pod "sceną". za zero złotych albo piątaka do kapelusza w zamian za pieczątkę. z enejem też tak było.. i ja to pamiętam, starzeję się. ale powoli. to przecież najlepszy czas w moim życiu. wszystko ma swoje plusy i minusy.
cudowna raggafaya, mimo nieznania repertuaru pełnego podobało mi się bo to jest reggae które chłonę kiedy w anderze jestem i zamykam oczy, a oni grają. czy to byli indiosi, vava, marika, teraz raggafaya - wszystko jedno. chillout. niestety nie znalazłam po koncercie wokalisty z bletkami. może na szczęście :>
bardzo, bardzo dobrze wydane 10 zł. zaproszenie to torunia ponowne.. i do bydgoszczy. póki co jestem oddana warszawie 23 marca. och och. niepicie alkoholu bardzo mi służy. gdybym się tam poddała dzisiaj piwu z soczkiem imbirowym, już bym dawno chrapała z kacem i kręcącym się światem. a tu kulturka, prawie. rogucki - mała, uwielbiam MEGA od przedwczoraj znaczy dnia kobiet. był fajny w tym roku prawie na 100 pro. świetne prezenty. choć życzeń za mało. jezu, jaka jestem próżna! wstydzę się czasami ale generalnie chodzę cała jak wy to mówicie hepi. iść umyć ząbki, zmyć rastaniepokoleikolorymakijaż i spać do późnej godziny a następnie narzekać na ból głowy. plakatu nie wzięłam, jak za starych czasów..
cierpiąca na podwójną osobowość jak kilka lat temu
justysia studentka.