Dwa dni street art już minęły. A szkoda, bo przynajmniej tam czułam się dobrze. A teraz? Teraz leżę w łóżku cały dzień i jest strasznie. Nie mam psychicznie siły na nic. Po raz kolejny pozwoliłam na to. Wiem, jestem głupia. I znowu ryczę, po raz kolejny pozwoliłam doprowadzić się do łez. A myślałam ostatnio, że w końcu będzie dobrze, a wyszło jak zawsze. Ten świat jest popierdolony. Zycie jest popierdolone. Jeszcze patrzałam wczoraj w tramwaju na dwie dziewczyny, które były ze sobą tak bardzo szczęśliwe. Nie no nie mogę. Kurwa, czemu to wszystko spotyka akurat mnie?! Czemu wszystko co złe spada na mnie?!