Postanowiłam wrócić do pisania.
Pisania na klawiaturze. Potoki zmyśli i zdań w mojej głowie są zbyt obszerne na papier. Potrzebuję też zmiany, może uderzanie opuszkami palców w te małe kwadraciki z literkami da mi więcej wytchnienia niż papier. Chciałam pisać w Wordzie, ale nie mam ważnej licencji. Piraceniem zajmował się mój partner, jednak już tego nie zrobi, odszedł ode mnie. Zostały mi jedynie darmowe oprogramowania jak Open Office, który mnie dołuje. Za każdym razem kiedy otwieram ten szaro-bury program odechciewa mi się pisać. Stanęło więc na blogu.
Mam mnóstwo fotografii, które nie miały szansy ujrzeć jeszcze światła dziennego. Dwie pieczenie na jednym ogniu - jak rzecze przysłowie. Pierwsze podrygi mogą być chaotyczne, chciałabym żeby każdy kolejny tekst był lepszy pod względem formy, ale wiem że wypadłam już z obiegu. Może pójdę w formę poetyckiego opisywania emocji. Może w fikcję z odrobiną własnych doświadczeń, a może w afirmacyjne samospełniające się przepowiednie. Pewnie wszystkiego po trochu, stąd będzie wynikał ten chaos. Dam się w pisaniu ponieść, bo chcę zobaczyć gdzie trafię. Wyczuwam gdzieś w sobie, że surrealistyczna rzeczywistość w opowiadaniach będzie dobrym dla mnie kierunkiem i pozwoli mi się w pewnym sensie wyżyć emocjonalnie.
Moje stare, ale w odświeżonej wersji narzędzie terapeutyczne.
Eli kiedy czuła ból, ten psychiczny oczywiście, również widziała go w swojej wyobraźni. Doświadczała cierpienia wieloma zmysłami jakby było one namacalną rzeczą. Pierwszy zmysł, który dawał jej znać, że dzieje się coś niepokojącego to dotyk. Czuła jakby słoń stanął jej na klatce piersiowej, albo ogromny mężczyzna stopą przyduszał ją do ziemi, a każde uniesienie mostka przez wpompowanie do płuc powietrza było walką o życie. Ten ból zmieniał swoją formę. Kolejny był słuch. Do jej uszu docierał przeraźliwy krzyk, do dzisiaj nie wie czy jest to głos kobiety, mężczyzny czy dziecka. Jakby wszystkich i nikogo jednocześnie. Może był bezosobowy, czasem tak myślała. Bo ból nie jest ani kobietą, ani mężczyzną, ani nawet dzieckiem. Jest każdym. Ten Krzyk, tylko ona go słyszała, był głośny i potężny na tyle, że tylko najokropniejsze myśli przerywały go na ułamki sekund. Dzisiaj już wie, że to jej ego jest sojusznikiem tego przeklętego Krzyku. Tylko ono potrafiło być dla jej wrażliwego umysłu tak podłe. Notorycznie podsuwało jej myśl o samobójstwie jako najskuteczniejszym sposobie uciszenia Krzyku. Do zmysłu dotyku i słuchu dołączał wzrok. W wyobraźni widziała tego potwora. Kształtem przypomniał postać człowieka, a stworzony był z czarnego, gęstego dymu, ale nie na tym się skupiała, a na twarzy bez twarzy. Miała lekką prozopagnozję, po latach nie poznawała twarzy znajomych z podstawówki czy nauczycieli. Nie potrafiła opisać czyiś oczu, nosa czy ust. Nawet ze swoją miewała problem. Zawsze się śmiała, że jest koszmarem kryminologów sporządzających portrety pamięciowe. Oprawca, który rozgościł się w jej głowie nie byłby trudny do opisania. W miejscu oczu miał delikatne okrągłe wgłębienia, zamiast nosa jakby jego płaski zarys. Jedynie usta przypominały te ludzkie. Różniły się tym, że potrafiły otwierać się bardzo szeroko zajmując większość jego twarzy.
12 LIPCA 2023
23 MARCA 2022
27 LISTOPADA 2017
21 KWIETNIA 2017
15 SIERPNIA 2016
24 MAJA 2016
15 MAJA 2016
19 KWIETNIA 2016
Wszystkie wpisy