To smutne, od śmierci mamy jestem szczęśliwa. Jestem potworem.
Wybrałam sobie fatalny temat na (starą) maturę. Chciałam być nowoczesna i oryginalna a tylko dodałam sobie problemów. Ciężko znaleźć jakąkolwiek literaturę. Znalazłam tylko na UWMie jakąś książkę pod wdzięcznym tytułem "Alien vs. Predator". Co zabawne, nie wolno stamtąd wypożyczać książek...
Zapusciłam się bardzo... Na pewno ważę ponad 68 kg. Studniówka już 10 stycznia... Czarno widzę, że będę ładnie na niej wyglądać, oj czarno...
Dostałam od jednej z was piękną wiadomość, taką jaką każda z was chciałaby dostać. Nie mogę wyrazić jak wdzięczna za nią jestem i jakiego pozytywnego kopa mi dała.
Wiecie, co? Odkąd nie ma jej czuję, że nie mam już 'depresji', lepiej mi idzie w szkole, mam lepsze kontakty z innymi ludźmi, przestałam się głodzić, ostatnio tylko prawie zrobiłam coś głupiego.
W sobotę znów próbowałam się zbić. Jestem takim frajerem, że znów mi nie wyszło. Wzięłam masę tabletek jakie zostały mi po mamie. Dostałam ataku, wymiotowałam, ale nadal tu jestem. Dlaczego nigdy mi się nie udaje, czy naprawdę muszę się rzucić pod pociąg...?
Z Chłopakiem coraz gorzej, boje się, że nie dotrzymamy do studniówki. Przyjedzie do mnie na święta, nawet nie wiem czy mam na to ochotę.
Głupia.