Ehh ciężki dzień... Rano usiadłam obok mamy i zaczęłam jej czytać, czego objawem jest wzdęty brzuch. Zaczęła mnie wyzywać, że jestem hipochondryczką i, że lepiej mam iść na badanie krwi, na które higienistka dała mi skierowanie. Potem powiedziła "prosze bardzo, jak chcesz to cię mogę wysadzić koło przychodni i sobie sama gadaj, że masz wydęty brzuch, ja z siebie nie będę robić idiotki, bo lekarz mnie wyśmieje" a ja na to, że sama nie pójdę. Potem się zaczęło, że ona w moim wieku sama chodziła, wstyd taka stara dziewucha z mamą. Odpowiedziałam, że wstyd jak pójdę sama, moich koleżanek rodzice sie zwalniają z pracy, żeby z nimi iść. Nie odzywałam się do niej. Ona oczywiście o wszystkim zapomniała i po 2 godzinach pytała czemu mam taką głupią minę i o co mi chodzi. W końcu powiedziała, że pójdzie ze mną w sprawie badania krwi, ale o brzuchu mam sobie sama mówić. Następnie pojechałyśmy do babci i mama jej powtórzyła, że coś wymyślam, że mam pasożyty itd. Babcia mówiła, że nasza rodzina ma taką budowę, że te brzuchy są takie lekko 'do przodu' (fajnie, że moja mama i ciocia tak nie mają.....). No, ale jak dziadek usłyszał, że moje jedno zaparcie trwało 8 dni (ale to było 2 miesiące temu) to się trochę przeraził i powiedział mamie, że ma mi kupić czopki, a babcia że dobrze działa łyżeczka oliwy na czczo.. No i bardziej w sumie przejęły ich te zaparcia, które ostatnio minęły, niż wzdęcia. No ale babcia dodała, że jak chcę to mogę oddać kał na badanie (na obecność pasożytów), bo nie ma się czego wstydzić. Mama kazała mi pokazać brzuch, ale nie chciałam, bo miałam spodenki z wysokim stanem i jakoś głupio bym się czuła.... Zrobię to, jak dziadkowie do mnie przyjadą jakoś w najbliższym czasie i może przegadają mamie, bo mój dziadek jak zobaczy problem to nie da mamie spokoju :D Ogólnie byłam czerwona jak burak i miałam łzy w oczach, ale zrozumieli, może coś się ugra.