Bry.
Wiem, brak asertywności, ale no musiałam, jakoże Wujek zaszczepił mi zapał do poezji śpiewanej...NIE.
Baduum, tsyyy!
Dość sucharów, teraz jestem poważna. Ale bez poezji śpiewanej się nie obedzie, albowiem Wujek jej słucha (już to napisałam-.-) i zasłyszałam jedną piosenkę, która jest tak głęboka, że aż nie mogę przestać jej słuchać. No i wybrawszy pierwsze lepsze zdjęcie, sprzed pół roku, z rąsi, postanowiłam się nią podzielić.
Robert Kasprzycki - Brudny autobus do stacji Golgota
Gdy autobus rusza wyrzucam papierosa
choć kierowcy linii całkiem podmiejskiej
jakoś obojętne dokąd chcemy jechać,
po co, skąd, kiedy, czemu i za jaką cenę.
A bilet kosztował trzydzieści srebrników
do stacji z napisem pożółkłym Golgota.
Miałem sen: ktoś mój portret zawiesił na drzewie,
padał deszcz, potem pękła zasłona ze złota.
Brudny autobus do stacji Golgota,
ukradkiem zerkam przez judasz przetarty
palcem w szybie. Mijamy stacje i zakręty.
Tak się dłuży w tej podróży jakbyśmy do nieba.
Rżną w karty żołnierze. Piją. Będzie bieda.
Chytrus Chrystus się przysiadł - fałsz winem przepija.
Znów handel mu się udał, stare ciuchy sprzedał.
Więc się cieszy, choć od rana coś kłuje go w krzyżu.
Zapomniany autobus do stacji Golgota
raptem staje - z kół uciekło ze świstem powietrze.
Kiedy Chrystus pijany klnie na swego ojca
w twarz od niego dostaje - w dół spada po stopniach.
Brudny autobus do stacji Golgota
ukradkiem zerkam przez judasz przetarty
palcem w szybie. Mijamy stacje i zakręty.
Tak się dłuży w tej podróży jakbyśmy do nieba.
http://www.youtube.com/watch?v=yxzI_XrGSwM&feature=related