Mówią "rób swoje, a samo przyjdzie", mówią też że w tym roku jesień jest wyjątkowa, dla mnie jest taka sama jak co roku. Siedzę tak samo, robię to samo, czuję się trochę podobnie niż rok, dwa lata temu. Głowa mnie boli, ludzie krzyczą, odchodzą i milczą. Jestem zmęczona, milczenie jest największa karą jaka mogła mnie spotkać.
Pachnę wanilią, nie mam planów na Sylwestra. Nie mam na nic planu. Składam się z myśli, których nie umiem wytłumaczyć. Uciekam, bo ciągle biegnę. Chociaż poznałam kogoś, kto by mógł mnie zatrzymać to i tak to nie jest możliwe. Wszystko się strasznie skomplikowało. Ponoć ignoruję ludzi, nauczycieli, rodziców, szkoda że nie umiem zignorować zachowań innych. Jestem kłębkiem nerwów i nie radze sobie z tym.
Bez słów rozumiem. Wyjeżdżam na Święta, wracam przed Sylwestrem. Jadę bardzo daleko, nauczę się jeździć na nartach. Pozwidzam trochę. Będę.
Tęsknię.
Nie milcz, bo to zabija. Dawaj tylko nowe powietrze, staraj się być coraz lepszym człowiekiem. Życie Ci nie ucieknie, chociaż Ty możesz przed nim uciec. I chociaż jestem cholernie trudna, dziękuję że mam przyjaciół,że umiem ich wysłuchać, daję im szczęście.
Dzień pod przykryciem pozytywny, skończył się jak zawsze na jesień. Skończyłam na dziś naukę, kakao wypiłam do dna, znów się nie wyśpię a jutro znów spotkam się z szarą rzeczywistością i dam radę.
Znów się nie wyśpię, nie śnij mi się dziś, proszę.