Znudzona, lekko wkurzona, trochę zrezygnowana i bez weny.
I na co było ruszac tyłki z domu, huh? Żeby dziadek powiedział, ze na początku maja wyśle trochę kasy?
Żal.
Naprawdę, to, że jestem z powrotem w Lublinie napawa mnie nadzieją na lepsze jutro.
A powyższe zdjęcie przywraca mnie do życia niczym nieoczekiwana wizyta ukochanego faceta
(kto wie, ten wie, odsyłam do siebie na gg w celu obadania przesłodzonego fragmentu opowiadania.)
Muszę.
NIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIICK!!! :)
Wielkanoc w lubelskim ssie.