W tej podróży przez miasto
dwa gołębie - to my,
wody łyk, by nie zasnąć,
wina łyk, żeby śnić.
Gdy cię mocniej przytulę,
będziesz mocniej mnie czuł,
teraz zabierz mnie w górę,
ale potem chcę w dół.
Teraz zabierz mnie w górę,
ale potem chcę w dół.
Dom wyrasta z ulicy,
my wrastamy w jej bruk,
stoisz w oknie i krzyczysz,
gdy opuszczam cię znów.
Dzień bez ciebie jest bólem,
chmurą iskier spod kół,
potem zabierz mnie w górę,
ale teraz chcę w dół.
Potem zabierz mnie w górę,
ale teraz chcę w dół.
Gwiazdy żyją wysoko,
a tu nisko nasz świat,
my na łóżka obłoku
odpływamy do gwiazd.
Snem spleceni jak sznurem
lęk zmiatamy pod stół,
teraz zabierz mnie w górę,
ale potem chcę w dół.
Teraz zabierz mnie w górę,
ale potem chcę w dół.
Na huśtawce twych ramion
widzę niebo i las,
żadne słowa nie ranią
i nie liczy się czas.
Raz od ziemi odfrunę,
raz opadnę w jej muł,
potem zabierz mnie w górę,
ale teraz chcę w dół.
Potem zabierz mnie w górę,
ale teraz chcę w dół!